Jakoś tak przyszło mi ostatnio do głowy kilka spostrzeżeń odnośnie Danii, no i tak zawsze mam zamiar w postach o nich napisać i koniec końców wylatują mi z głowy, tak więc dostaną swoje super specjalne miejsca w osobnym poście, a jak!
Archiwum Bloga
Kraj marcepanem i lukrecją „płynący”
Fastelavn er mit navn

Karnawał już niedługo się kończy i tak jak w Polsce są bale przebierańców, tak w Danii tradycją jest Fastelavn. Wywodzi się to z dość brutalnej, pogańskiej tradycji, jaką jest wypędzanie zarazy z miast, poprzez zabijanie kota, umieszczonego w beczce, którą najpierw za pomocą kija rozwalano. Na szczęście te czasy mamy już dawno za sobą, ale jednak tradycja pozostała. I tak wczoraj w szkole poraz pierwszy widziałam jak to wszystko wygląda. Najpierw po kolei klasy zbierały się na sali gimnastycznej, gdzie wisiała już wcześniej pomalowana (przez dzieciaki) beczka. Dzieciaki po kolei uderzały w nią (slå katten af tønden), dziecka, za którego sprawą odpadło dno otrzymało koronę i tytuł kociej królowej (kattedronning), a dziecko, które „zbiło” ostatni fragment beczki, zostało królem (kattekongen). Później były tańce i śpiewanie. A, zapomniałam dodać, że dzieci oczywiście przyszły do szkoły przebrane za rozmaite stwory, osoby i przedmioty, ja wyposażona byłam w diabelskie rogi ;). Jednego jestem pewna, strój ninja rządzi w tym roku ;). Czytaj dalej »
Testujemy
Od firmy MamBaby otrzymaliśmy kilka produktów do przetestowania, przez Wikinga. Oczywiście jak to z naszym szczęściem bywa, o mały włos a produkty te by do nas nie dotarły. Zostały wysłane na adres wikingowych dziadków i gdy tam doszły, to dziadkowie raz, dwa spakowali i przesłali je do nas, priorytetem, żeby było szybciej. Było to w połowie grudnia… Czekaliśmy i czekaliśmy i przekonani byliśmy, że zaginęły i nigdy do nas nie dotrą, tym bardzie, że inne przesyłki z Polski wysłane później, już do nas dotarły. W ten weekend miałam już zamówić produkty na własny koszt, by z recenzji się wywiązać, ale w piątek udaliśmy się na pocztę. Zapytałam grzecznie, czy przypadkiem czegoś dla mnie nie ma, bo na przesyłkę czekam już prawie miesiąc, ale pani z poczty nie raczyła sprawdzić, bo po takim czasie, to nawet jakby było, to już by odesłali do Polski. No więc wróciliśmy do domu, opróżniłam skrzynkę wypełnioną po brzegi gazetkami i w czasie przeglądania gazetek znalazłam awizo. Co jest najlepsze, z datą wczorajszą, więc list ten na poczcie musiał leżeć. Tak więc zebrałam się z powrotem na pocztę (gdyby pani się chciało tylko sprawdzić ech). List był rozdarty, na boku przyklejona taśma informująca, że został sprawdzony przez celników. Kurczę w tym czasie tyle nielegalnych fajerwerków jest przesyłane z Polski, a oni uczepili się wikingowych rzeczy. Irytujące jest tylko to, że człowiek nie wie co się z przesyłką dzieje, bo nikt nie wysyła żadnego powiadomienia, że przez miesiąc twoja przesyłka będzie sprawdzana.
Witamy w 2013 roku
I już kolejny rok za nami. Racje miał ten kto stwierdził, że do 20stki czas płynie wolno, a po 20stce to już górki, kurczę, a co będzie po 30stce? No, ale co tam. Wczoraj spędziliśmy kolejnego, przyjemnego mini Sylwestra. Było dobre jedzonko, którego nadmiar niektórzy dziś odchorowują ;). Był i pyszniutki drink z malibu i soku ananasowego :D i było towarzystwo na Skyp’pie (od trzech lat świętujemy wraz z moimi rodzicami). Wiking na początku był lekko nie w humorze, no ale potem ożywił się i latał jak szalony, ba zaliczył po raz pierwszy oglądanie sztucznych ogni, chyba przeczuwał co go czeka i nawet nie grymasił, by iść wcześniej do łóźka ;). Wielu ludzi wystrzeliło sporo pieniędzy w niebo, ale było ślicznie. Ja zawsze mam gęsią skórkę i dreszczyk jak patrzę na sztuczne ognie, jakoś mnie to wzrusza, a tym bardziej, gdy trzymam na rękach mojego małego szkraba. Po fajerwerkach Wiking dalej najchętniej by biegał, no ale zabrałam go już do łóżka, z nadzieją, że skoro późno się kładzie, to może dłużej pośpi, no ale nic z tego… Za to teraz odsypia ;).
Leci, leci
…ten czas jak szalony, ledwie zaczęłam wolne, a tu już niedługo pora wracać do pracy. Trzeba się nacieszyć ostatnimi dniami :). Święta zleciały raz dwa, dzisiaj już Sylwester. A cały czas upłynął na błogim lenistwie (na ile to można być leniwym, posiadając w domu małego Wikinga), wciągnięciu się w „Plotkarę” i na pracy nad nową stroną, a raczej przenoszeniu bloga. Trochę jest z tym roboty, bo mężul musi pobawić się trochę z kodami, by w końcu mi pasowało ;), a ja pochłonięta byłam przenoszeniem postów. No, ale wszystko powoli zaczyna mieć ręce i nogi, jeszcze chce się pobawić trochę stroną wizualną, no ale to już na spokojnie, bo jednak trzeba znaleźć na to czas.
Tak więc myślę, że już nowy rok rozpocznę z nowym adresem bloga wikingowo.com, a skąd pomysł na zmianę, po prostu poprzednia nazwa była zbyt trudna do zapamiętania, a zwłaszcza te myślniki, mężul nie pamiętał jej wcale, a i ja czasem miałam problem, dlatego przenosimy się na coś krótszego i łatwiejszego.
To tyle odnośnie strony, no a dzisiaj czeka sporo pracy z przygotowywaniem uczty sylwestrowej. Sylwestra po raz kolejny spędzamy tylko w naszym rodzinnym gronie, no ale to nie znaczy, że nie może być odświętnie, wręcz przeciwnie! Także będzie tradycyjnie tatar, sałatki itd. A co!
Wesoła szkoła
Tak się nad tym zastanawiam, że chyba nie napisałam posta o świętowaniu w szkole, no więc napiszę teraz. Tutaj mikołajki oczywiście nie są obchodzone, ale za to w pierwszy dzień grudnia (pierwszy dzień roboczy) w szkole panowała świąteczna atmosfera. Woźny pomyka po szkole na czymś w rodzaju wozu, dość szybkiego i wóz ten czasem wykorzystywany jest przy różnych okazjach. Widziałam na zdjęciach, że np. na początku roku szkolnego został przerobiony na batmobil, a Batmanem był dyrektor w masce i czarnej pelerynce. No, ale co to ma wspólnego ze świąteczną atmosferą? A no w pierwszym tygodniu grudnia pojazd ten został przekształcony w pojazd Mikołaja. Cała dyrekcja przebrana była za Mikołajów, jeździli po całej szkole wraz z magnetofonem odtwarzającym świąteczne piosenki i rozdawali dzieciakom ciastka. Wóz był udekorowany w plakaty, na których widniały twarze dyrekcji z podoklejanymi czapami i brodami i podpisanymi imionami poprzedzanymi wyrazami „Święty”.
Przypomniało mi się o tym dzisiaj, bo dzisiaj po raz kolejny szkoła jednoczyła się w zabawie. W Danii dość popularnym jest Bingo. I właśnie dzisiaj cała szkoła grała w Bingo. Do naszych maluchów dołączyła starsza klasa, by pomóc w rozpoznawaniu cyferek, ja zostałam obarczona funkcją zapisywacza liczb ;). Liczb były wyczytywane poprzez megafon, ale oczywiście nic nie było zrobione na poważnie. Nie jestem pewna kto prowadził bingo, ale pani ta opowiadała mało śmieszne, świąteczne żarty, co jakiś czas odtwarzana była zabawna muzyka, a i zdarzyło się, że podaną liczbą był czas w jakim nauczyciel w-f dobiegł z klasy do sekretariatu lub liczba uczniów, których ojciec na imię ma Henrik, biegnąca również do sekretariatu. Gdy ktoś trafił na bingo, to dzwonił do sekretariatu, czytał cyfry, po czym biegł po nagrodę. Nagrody były symboliczne, ale wcale nie takie małe np. filmy DVD, ołówki, gumki, gry i np…. przejazd po szkole na pojeździe świetlnym woźnego ;).
Czytaj dalej »