Archiwum Bloga

Małe marzenia

163147_1674288331626_6298234_nCel numer 1 spełniony. Tak! Mam upragniony dokument (ok póki co tymczasowy) uprawniający do jazdy samochodem :D:D:D. Wiem, wiem, dla niektórych to nic wielkiego, ale dla mnie to krok milowy, bo starania o prawko rozpoczęłam wiele, wiele lat temu w Polsce.Wtedy za pieniądze zarobione w Danii, zapisałam się na kurs, niestety mimo pełni optymizmu mojego i instruktora, to jak to często w Polsce bywa nie zdałam (przy okazji miałam ochotę zrobić krzywdę egzaminatorowi). Później wyjechałam do Danii i na kolejne egzaminy przyjezdrzałam z coraz to większym stresem, bo albo już testy traciły ważność i musiałam zdawać je na nowo, albo ciężko było zapisać się na termin (bo bywało i że czas oczekiwania wynosił 3 miesiące).
Presja rosła, stres stawał się na tyle duży, że na widok WORDa mnie ściskało w żołądku. W Polsce też bywałam zazwyczaj raz w roku, więc koniec końców się poddałam. Czytaj dalej »

Wiking vs przepuklina

Nadszedł ten dzień, po prawie roku od diagnozy, gdy otrzymaliśmy list o wyznaczonym (kolejnym) terminie operacji Wikinga. Bardzo się zdziwiliśmy, bo mówiono nam o kwietniu, a termin wyznaczono na za tydzień od otrzymania listu, 13 marca. I tak 13 w piątek pojechaliśmy do szpitala.

Najpierw zaprowadzono nas do pokoju, gdzie były fotele, zabawki, a w telewizji leciały bajki. Tam czekaliśmy aż nas wezwą. Oczywiście, jak to zwykle w Danii bywa, mimo, że zabieg miał się odbyć o 9.45, to odbył się dopiero godzinę później. Wiking był na czczo, rano mógł wypić szklankę soku, ale nie chciał, bo jedyne co dla niego istnieje to kakao lub inka. Na godzinę przez zabiegiem musiałam też wetrzeć w jego dłonie maść znieczulającą i przykleić plastry.  Czytaj dalej »

A jednak operacja

Video call snapshot 6Tydzień temu pojawiliśmy się w szpitalu na spotkaniu z urologiem. Oczywiście tak jak poprzednio, wikingowa przepuklina była „schowana”, ale lekarz zobaczył zdjęcia i zdecydował, że konieczna jest operacja…

Spotkaliśmy się również z anestezjologiem. Termin został wyznaczony na koniec stycznia, więc mamy trochę czasu by oswoić się z myślą o narkozie i o tym „jak to będzie”. Zabieg ma być dość wcześnie rano, musimy zorientować się w kwestii autobusu. W autobusie mamy posmarować małemu rączki maścią „otępiającą” i nakleić wielkie plastry (jak to zrobić, by ich nie zdjął?). Czytaj dalej »

Od idylli po gehennę

Nie było nas przez jakiś czas na blogu, a i nie było nas w Danii. A przez ten miesiąc sporo się działo, po pierwsze jak to zawsze bywa podczas pobytu w Polsce, poza tym nasz mały synek skończył 3 latka! Aż trudno uwierzyć, że taki szmat czasu przeleciał od porodówki do dnia dzisiejszego. Ale o tym wszystkim w kolejnych postach, bo póki co, co innego zaprząta nam głowę… przedszkole… Czytaj dalej »

Mały wielki człowiek

2014-09-01 08.16.01

„Kochaaaanie, wstajemy”

Mój mały, wielki człowiek, jakim jest Wiking zaczął uczęszczać do przedszkola. Wiem, wiem, nie on nie jedyny dzisiaj, bo w Polsce rozpoczął się rok szkolny/ przedszkolny, no ale jedyny tutaj, w jego grupie. Czy ja już wspominałam, że tutaj dzieciaki nie rozpoczynają przygody w przedszkolu wszystkie na raz, a zaczynają w miesiącu, w którym kończą 3 latka. Jako, że Wiking 29ego września będzie obchodził swoje urodziny, w ten sposób dopasował się do Polski i przedszkole rozpoczął właśnie dziś. Czytaj dalej »

Pod górę

Kryzysu twórczości blogowej ciąg dalszy. Nie chodzi o brak czasu, bo tego ta mam aż chyba nadto (jeśli przy 3latku można mieć nadto czasu). Jakoś ostatnio pech się nas trzyma i puścić nie chce. Jak już pisałam na „wspaniałym” kursie pojawiły się u mnie problemy z ręką. Teraz czekam na październik na badania, potem najprawdopodobniej na operację. Jednym zdaniem kurs nie dał mi kompletnie nic poza Syndromem cieśni nadgarstka, który jest dość uciążliwy. Jest to nie tyle bolesne, co denerwujące, bo nawet pisząc teraz na klawiaturze, czuję dyskomfort i co chwilę naciskam bezwładnie nie tą literkę, którą chciałam. Czytaj dalej »