Archiwum Bloga

Zbliża się koniec

watermarked-IMGP0056Już niedługo, bo za tydzień skończy mi się kontrakt i znów będę bezrobotna, ech. No, a co się z tym wiąże najgorszego, to kontakty z „mym ukochanym” Jobcenter.

Jako, że byłam na kontrakcie specjalnym (coś w rodzaju stażu), podczas którego byłam w dalszym ciągu zarejestrowana w JC i musiałam się „odklikać” raz w tygodniu, to myślałam, że już nie będę musiała się znów rejestrować i ponownie dostarczać im te same dokumenty, by dostać zasiłek. A jednak… Czytaj dalej »

No i szczoteczki MAM

watermarked-IMGP6107Nadeszła pora na zrecenzjonowanie kolejnego produktu, jaki przysłała nam firma MamBaby. Tym razem jest to zestaw szczoteczek do mycia zębów MAM Learn to Brush Set. Zestaw kosztuje ok. 32 zł, szczoteczki są w trzech kolorach, my mamy zielony. Przeznaczenie dla dzieci od 6 miesiąca, oczywiście szczoteczki nie zawierają BPA.

Biorąc pod uwagę uzębienie Wikinga, mycie jego ząbków jest koniecznością, dlatego zestaw jak najbardziej nam się przydał. W opakowaniu znajduje się szczoteczka z normalną rączką, szczoteczka z długą rączką i plastikowy ogranicznik, który zakładamy na szczoteczkę, żeby uniknąć zbyt głębokiego wsadzenia jej do buzi. Włośnie obu szczoteczek też różni się kolorem i długością. Czytaj dalej »

Leci, leci

…ten czas jak szalony, ledwie zaczęłam wolne, a tu już niedługo pora wracać do pracy. Trzeba się nacieszyć ostatnimi dniami :). Święta zleciały raz dwa, dzisiaj już Sylwester. A cały czas upłynął na błogim lenistwie (na ile to można być leniwym, posiadając w domu małego Wikinga), wciągnięciu się w „Plotkarę” i na pracy nad nową stroną, a raczej przenoszeniu bloga. Trochę jest z tym roboty, bo mężul musi pobawić się trochę z kodami, by w końcu mi pasowało ;), a ja pochłonięta byłam przenoszeniem postów. No, ale wszystko powoli zaczyna mieć ręce i nogi, jeszcze chce się pobawić trochę stroną wizualną, no ale to już na spokojnie, bo jednak trzeba znaleźć na to czas.

Tak więc myślę, że już nowy rok rozpocznę z nowym adresem bloga wikingowo.com, a skąd pomysł na zmianę, po prostu poprzednia nazwa była zbyt trudna do zapamiętania, a zwłaszcza te myślniki, mężul nie pamiętał jej wcale, a i ja czasem miałam problem, dlatego przenosimy się na coś krótszego i łatwiejszego.

To tyle odnośnie strony, no a dzisiaj czeka sporo pracy z przygotowywaniem uczty sylwestrowej. Sylwestra po raz kolejny spędzamy tylko w naszym rodzinnym gronie, no ale to nie znaczy, że nie może być odświętnie, wręcz przeciwnie! Także będzie tradycyjnie tatar, sałatki itd. A co!

Czytaj dalej »

Pracowity tydzień

   W niedzielę w całej Danii szalała burza śnieżna. U nas nie było aż tak źle, ale opady śniegu były dość intensywne. Postanowiliśmy zabrać Wikinga i Tasję do ogrodu. Tasja włączyła opcję „Lets get retarded” i latała po śniegu jak oszalała, a Wiking próbował się przemieszczać. Nie było to łatwe, bo śniegu było sporo, więc każdy krok kończył się lądowaniem na śnieżnym puchu. Długo też nie wytrzymaliśmy, bo mroziło i sypało równo.

   W poniedziałek odwiedziła nas wiedźma (myślę, że to określenie jest zbyt miłe dla tej osoby, ale nie mam włączonej cenzury, by używać treści niecenzuralnych na moim blogu). Postaram się opisać jej wizytę jak tylko ochłonę, powiem tylko, że do przyjemnych nie należała.

W środę za to byliśmy u dentysty na pierwszej, wikingowej kontroli. Troszkę się obawiałam tej wizyty, a okazała się całkiem przyjemna. Dentystka na jaką trafiliśmy jest młodą kobietą, bardzo miłą. Wiking na wstępie wizyty smacznie sobie drzemał, w tym czasie pani doktor opowiadała nam o tym co i jak. Potem musieliśmy wybudzić niedźwiedzia ze snu. Zdziwiła go trochę lokalizacja jego pobudki. Byliśmy w lekkim szoku, gdy grzecznie otwierał buzię, pokazując swe uzębienie. Dentystka była za to zdziwiona ilością zębów, jakie Wiking już posiada, dodam jeszcze, że w tej chwili wszystkie trójki są na etapie „wychodzenia”. Następna wizyta ma być za ok. rok, wtedy też Wiking miał wypróbować krzesło dentystyczne. No, ale Wiking jak to Wiking, już teraz miał ochotę na nim „pojeździć” w górę i w dół, po raz kolejny otwierając paszczę, prezentując uzębienie. Kurczę, ja jak tylko tam chcę zajrzeć to jestem pogryziona. A tak poza tym to chyba nasz maluch podbił jej serce ;). Czytaj dalej »

„W ząbek czesany”

Zastanawiam się nad tym jak to jest w Polsce z dentystą, nie pamiętam kiedy dziecko po raz pierwszy udaje się do dentysty, ale wydaje mi się, że ma to miejsce najwcześniej w okresie przedszkolnym. Tutaj jest trochę inaczej. Opieka dentystyczna jest normalnie płatna i to krocie (sama za wyrwanie zęba zapłaciłam równowartość 900zł, co bolało chyba bardziej niż sam ząb), bezpłatna jest do 18 roku życia. Także mimo, że w naszej rodzinie należy się jedynie Wikingowi (co prawda Tasja ma dopiero 5 lat, no ale jakoś o nią dentysta się nie upomina). No i w okolicach wikingowych urodzin otrzymaliśmy list z kommuny, upominającej się o zapisanie Wikinga do dentysty (niewiadomo dlaczego było to upomnienie, bo wcześniej żadnego listu nie dostaliśmy, ave duńska poczta). W liście był formularz, który wypełniliśmy, wybierając losowo dentystę w naszym mieście, a raczej klinikę, bo dentysta wybierany już jest losowo (w naszym mieście mamy dwie „kliniki” stomatologiczne). W formularzu mieliśmy również wybrać miesiąc wizyty, wybraliśmy listopad. Dziś przyszło zaproszenie na
wizytę (o dziwo bez żadnej koperty, zwykła kartka papieru z wydrukowaną datą i nazwiskiem), co prawda nie na listopad, a na 12 grudnia. Ciekawa jestem jak to ma się odbyć, bo wątpię, żeby Wiking na prośbę dentysty, grzecznie otworzył buzię do sprawdzenia. Jeśli  wizyty te organizowane są już w tak wczesnym wieku, to myślę, że chodzi tu o oswojenie się dziecka z dentystą, ale jeśli lekarz będzie chciał sprawdzić buzię siłą, no to raczej się to mija z celem. Zobaczymy jak to będzie, tak więc 10. 12 pielęgniarka, 12.12 dentysta, sprawdzą nam Wikinga od zewnątrz i od środka ;).

źródło internet

źródło internet

Biblioteka się powiększa

Ta cała sytuacja związana z pielęgniarką jeszcze zbliżyła nas do siebie, no bo tak to jest, że wspólny wróg zbliża. O czym tu dużo mówić, żaden rodzic nie pozwoli zrobić krzywdy swojemu dziecku i nie pozwoli osobom postronnym (choć ona nawet postronna nie jest) twierdzić, że z ich maluchem jest coś nie tak. A Wiking na przekór wszystkiemu rozwija się jak szalony i każdego dnia uczy się czegoś nowego, wczoraj np. dostałam w pracy sms’a o treści „twój syn właśnie nauczył się klaskać” :) i  tak klaszczemy sobie teraz na wszystko i wszystkich :). Od dawna nic Wikingowi „nie urosło”, więc teraz zaczęły pokazywać się pierwsze „trójki”, choć ciężko je wypatrzeć, a jeszcze ciężej wyczuć (uwaga, wkładanie palca do wikingowej buzi grozi cierpieniem). A teraz Wiking biega za Tasją, łapiąc się jej grzbietu, Tasja przebiega na drugą stronę, a Wiking za nią :).
A w szkolnej bibliotece mieliśmy ostatnio wyprzedaż książek, za grosze można było kupić książki, sprzedawane by zrobić miejsce nowym. Ja oczywiście nie mogłam się powstrzymać i przejrzałam te z działu dziecięcego. Niektóre z książek były zupełnie nowe, nigdy niewypożyczone. Ale mi nie zależało na nieskazitelnym stanie książek, a na ilustracjach. Zaraziłam się tym od blogowej Sroki . No i udało mi się wynaleźć kilka cacek. Koniec końców zabrałam ze sobą 7 książek (choć spokojnie wybrałabym więcej ;) ), za które zapłaciłam całe 15 kr (ok 8zł) :). Czytaj dalej »