Monthly Archives: Styczeń 2014

Młody gniewny

Niech mi się ktoś przyzna, kto podmienił moje dziecko. Ledwo go pochwaliłam, że zaczął się z niego robić naprawdę fajny chłopiec, z przyjemnością spędza się z nim czas i bunt w końcu minął, to nastąpiła totalna zmiana. Na prawdę momentami załamuję ręce, bo przez ostatnie 3 dni mamy jakiś dramat. Wiking wyje i popada w histerię non stop. O wszystko i o nic. Czasem o błahostkę, a czasem nagle bez żadnego powodu.

Rzuca się na ziemię, krzyczy, wyje, rzuca czym popadnie i kopie. Nie pomaga tłumaczenie, nie pomaga odwrócenie uwagi. Normalnie niczym bomba, chodzi i wybucha. W dodatku nie wypał, bo wybucha po kilka razy.

No i oczywiście wszystko jest na nie, co by człowiek nie zaproponował, to diabełek kręci głową, mówiąc „Nieee”. Nie mam zielonego pojęcia co się z nim stało, może to po chorobie, ale teoretycznie nawet jak był chory, to był bardziej znośny niż w tej chwili.

Pewnie jak ze wszystkim trzeba przeczekać i uzbroić się w cierpliwość, ale niestety tej drugiej mam coraz mniej i coraz częściej wybucham.

No więc jeszcze raz proszę o przyznanie się, kto podmienił mi dziecko i o oddanie naszego małego chłopca.

 

Mały update. Posta pisałam jakieś 3 godziny temu i od tamtej pory Wiking powrócił do normalności, niestety kilka minut temu powiedziałam mężulowi, jak to dobrze, że wrócił do siebie i znów się bawi, a nie krzyczy i kopie…Oj tak, po jaką cholerę to mówiłam? Oczywiście znów wrócił to swojej gniewnej normy :/

Łonka

IMGP2846Och połowa tygodnia upłynęła nam chorowicie. Od środy Wiking gorączkował, temperatura skakała w górę i w dół, większość czasu miał sporo ponad 38st. I przez to był trochę nieswój, marudził, spał sporo (raz wstał o 7 rano, żeby się napić, wypił syrop i spał do 14). Także było trochę stresu i trzymaliśmy rękę na pulsie, żeby temperatura nie przekroczyła 39st. Ale syropek pomagał na jakiś czas. Nie mogliśmy z mężulem wyjść z podziwu, jak to dziecko potrafi się regenerować. Bo wiecie, jak jestem chora, to nawet jak dzięki lekom gorączka spadnie, to jak i tak nie mam siły na większe czynności fizyczne, no a Wiking, to mógłby chyba wziąć udział w maratonie. Jak tylko gorączka zaczynała spadać, ten ze stanu uśpienia, wkraczał w stan nadaktywności, biegał, jeździł, pędził… Co oni dodają do tych dziecięcych syropków? ;) Czytaj dalej »

Czesiocyklista

collage1No najzwyczajniej w świecie zauroczyła mnie Ramoneska z Czesiociucha, no ale ta cena… 149zł, nie no za bluzę, chyba by mnie portfel poparzył jakbym tyle wydała. Ale, ale co się odwlecze…to poczeka na promocje. I tak jakiś czas temu Czesiociuch wprowadził promocję, sprawdzam, bluza jest i rozmiar się zgadza, a do bluzy spodenki (i tak w planie mam zakup kilka par spodni dla Wikinga, bo z większości wyrósł). Do wszystkiego dodała mi się jeszcze zniżka kliencka, wysyłka darmowa i komplecik poleciał do wikingowych dziadków. I o dziwo, była to chyba pierwsza rzecz tej marki, jaka im się spodobała. Czytaj dalej »

Budujemy nowy dom

IMGP2801Trzeba się ponownie wyżyć kreatywnie, a co! Bardzo podobają mi się łapacze snów/koszmarów, jakie robi między innymi Moimili, ale cena, no cena mnie trochę odstrasza. Dlatego gdy zobaczyłam jak innych blogach pojawiają się dyi odstraszacze, pomyślałam, że sama sobie owy zrobię.

Plan był taki, żeby miał w sobie kolory chłopięce, bo może kiedyś zagości w wikingowym pokoju (jak już Wiking taki pokój będzie miał). Będąc w Polsce odwiedziłam pasmanterię, kupiłam kilka wstążek i tamborek. Czytaj dalej »

Mąż mnie goni

IMGP27452Już nie raz o tym mówiłam, że mąż jest fanem numer 1 mojego bloga. W sumie może nawet nie fanem, a raczej moim menadżerem, który „gani” mnie za złe wpisy, a jeszcze bardziej za ich brak ;). I tak dzień w dzień pierwsze co robi, to pyta mnie, czy już coś napisałam… A ja ostatnio jakaś oporna jestem. Nie wiem czy to ta pogoda, bo ogólnie jest szaro, buro, mokro i ciemno, czy mam po prostu jakiegoś blogowego lenia i mimo, że kilka pomysłów na posty mam, sterta książek do zrecenzjonowania też czeka, to jakoś weny brak. Czytaj dalej »

I po 13stym

collage4Czas spędzony w Polsce roztroił zupełnie moje blogowania, no ale tak to już jest, że jednak blog będzie dla mnie zawsze na rodziną. Ale, ale, wróciłam przecież już w niedzielę…no cóż, musiałam „dojść” do siebie, po jak to zwykle ze mną bywa, zaskakująco skomplikowanej podróży.

Miałam napisać o wszystkim po kolei, dzieląc to na maile, ale to chyba nie ma sensu, więc streszczę wszystko w jednym poście. Czytaj dalej »