Archiwum Bloga

Nowości

No tak, kolejny tydzień zleciał jak biczem strzelił. Już prawie całkiem się wykurowałam, no ale w między czasie jeszcze mężula choróbskiem łapnęłam, na szczęście on też ma już się dobrze.

Troszkę się w tym tygodniu wydarzyło. Najpierw miałam kolejne potyczki z JC (vel.Jędzami Czychającymi  lub…nie tego lepiej nie będę pisać -cenzura), no bo przecież oni żyją z irytowania człowieka. Grzecznie zarejestrowałam się na ich stronie i czego się dowiaduję, a no, że się wyrejestrowuję 11.02, no tak, wychodzi na to, że ktoś za mnie taki „wniosek” zgłosił. Zastanawiam się czy to już nie zakrawa o stręczycielstwo. Znów mail do opiekunki ze screenshotem i pytaniem „co do cholery?”. Na drugi dzień list w skrzynką, mówiący o tym, że od 11.02 nie będę otrzymywać pieniędzy, bo mój wniosek o nie został odrzucony (gdybym tylko jakiś zgłaszała…), na szczęście tym razem Ch. zajęła się tym jak należy i już jest wszystko wyjaśnione. Czytaj dalej »

-10 do temperatury i energii

Miały być recenzję i różne różności i tak się zabieram za to od paru dni, no ale się pochorowałam (a już myślałam, że chociaż styczeń przetrwam zdrowa, no ale cóż, praca w szkole robi swoje, wrrr) i całą energię jaką mam poświęcam dla Wikinga. No, ale w końcu napisać coś wypada. Więc wszystko co napisać miałam, na pewno napiszę, ba, może nawet jutro energia powróci, a co. No, ale póki co kilka informacji z życia codziennego :).

Zimno nas zaatakowało i w piątek było już bardzo nieprzyjemnie, choć widok był piękny, gdy wszystkie drzewka były zmrożone i białe. Najgorsze jest to, że w przyszłym tygodniu temperatura ma podskoczyć do 7 stopni, więc 17stopniowa różnica w przeciągu tygodnia nie wróży nic dobrego. No, ale zobaczymy. Kurczę, wiosno przybywaj!

Z innych wydarzeń, to w zeszłym tygodniu byłam na kursie dotyczącym obsługi kamery/ramienia multimedialnego współpracującego z ekranami, w jakie wyposażone są klasy. Kurs jak kurs, przyznam się, że za wiele to się na nim nie dowiedziałam, a gdy dowiedziałam się, jakie są ceny takiego kursu, to byłam jeszcze bardziej zawiedziona. Ale urządzenie to jest bardzo fajną rzeczą, z resztą sam ekran multimedialny jest świetnym wyposażeniem klasy.  Czytaj dalej »

Powiało chłodem

Zima jednak zniknęła tylko na momencik i wcale nie ma zamiaru póki co się z Danii wynieść. Co prawda śniegu póki co nie mamy, poprószyło tylko troszkę wczorajszej nocy, no ale zimno i mroźno jest już ponownie, tym bardziej przy naszym kochanym wietrzysku. Ja jednak mam cichą nadzieję, że to wszystko to tylko tak na chwilę i że śniegu już nie zobaczę (wiem, wiem, pobożne życzenia ;) ).

Ostatnio chłodem powiało nie tylko za sprawą pogody, ale i za sprawą mojej ukochanej instytucji jaką jest JobCenter. Nawet nie wiem, czy pisałam już o moich problemach z logowaniem się na ich stronę i z tym, że co tydzień muszę sprawdzać propozycję pracy (czytaj oferty, jakie są zamieszczane na ich stronie), bo inaczej dostanę upomnienie, a po 3 upomnieniach skreślą mnie z listy. Tak więc od 30 października nie mogłam ofert tych sprawdzać, bo ktoś mnie wyrejestrował i wywalił z systemu. Wymieniłam w tej sprawie kilka maili z moją opiekunką, która w połowie listopada napisała, żebym się nie martwiła, bo ona się wszystkim zajmie. Minął kolejny miesiąc, kolejne maile, jakie do niej wysłałam, nie otrzymując żadnej odpowiedzi, aż tu nagle kilka dni temu, dostałam wiadomość zwrotną z tekstem „podaj Twój cpr”. Podałam i znów nic, napisałam w końcu, żeby do mnie napisała, jak już wszystko będzie działać. Napisała, dodając wielkimi, krzyczącymi literami, bym sprawdzała oferty co tydzień, bo już kilka razy tego nie zrobiłam i następnym razem mnie wywali. Ręce opadają wraz ze szczęką do samej ziemi. Nie mogła łaskawie zająć się tym przez ponad 2 miesiące, a teraz zwala wszystko na mnie, no bo przecież jak mogę sprawdzać coś co nie działa.

Czytaj dalej »

Testujemy

Od firmy MamBaby otrzymaliśmy kilka produktów do przetestowania, przez Wikinga. Oczywiście jak to z naszym szczęściem bywa, o mały włos a produkty te by do nas nie dotarły. Zostały wysłane na adres wikingowych dziadków i gdy tam doszły, to dziadkowie raz, dwa spakowali i przesłali je do nas, priorytetem, żeby było szybciej. Było to w połowie grudnia… Czekaliśmy i czekaliśmy i przekonani byliśmy, że zaginęły i nigdy do nas nie dotrą, tym bardzie, że inne przesyłki z Polski wysłane później, już do nas dotarły. W ten weekend miałam już zamówić produkty na własny koszt, by z recenzji się wywiązać, ale w piątek udaliśmy się na pocztę. Zapytałam grzecznie, czy przypadkiem czegoś dla mnie nie ma, bo na przesyłkę czekam już prawie miesiąc, ale pani z poczty nie raczyła sprawdzić, bo po takim czasie, to nawet jakby było, to już by odesłali do Polski. No więc wróciliśmy do domu, opróżniłam skrzynkę wypełnioną po brzegi gazetkami i w czasie przeglądania gazetek znalazłam awizo. Co jest najlepsze, z datą wczorajszą, więc list ten na poczcie musiał leżeć. Tak więc zebrałam się z powrotem na pocztę (gdyby pani się chciało tylko sprawdzić ech). List był rozdarty, na boku przyklejona taśma informująca, że został sprawdzony przez celników. Kurczę w tym czasie tyle nielegalnych fajerwerków jest przesyłane z Polski, a oni uczepili się wikingowych rzeczy. Irytujące jest tylko to, że człowiek nie wie co się z przesyłką dzieje, bo nikt nie wysyła żadnego powiadomienia, że przez miesiąc twoja przesyłka będzie sprawdzana.

watermarked-IMGP6097

 

 

Czytaj dalej »

Wesoła szkoła

Tak się nad tym zastanawiam, że chyba nie napisałam posta o świętowaniu w szkole, no więc napiszę teraz. Tutaj mikołajki oczywiście nie są obchodzone, ale za to w pierwszy dzień grudnia (pierwszy dzień roboczy) w szkole panowała świąteczna atmosfera. Woźny pomyka po szkole na czymś w rodzaju wozu, dość szybkiego i wóz ten czasem wykorzystywany jest przy różnych okazjach. Widziałam na zdjęciach, że np. na początku roku szkolnego został przerobiony na batmobil, a Batmanem był dyrektor w masce i czarnej pelerynce. No, ale co to ma wspólnego ze świąteczną atmosferą? A no w pierwszym tygodniu grudnia pojazd ten został przekształcony w pojazd Mikołaja. Cała dyrekcja przebrana była za Mikołajów, jeździli po całej szkole wraz z magnetofonem odtwarzającym świąteczne piosenki i rozdawali dzieciakom ciastka. Wóz był udekorowany w plakaty, na których widniały twarze dyrekcji z podoklejanymi czapami i brodami i podpisanymi imionami poprzedzanymi wyrazami „Święty”.

Przypomniało mi się o tym dzisiaj, bo dzisiaj po raz kolejny szkoła jednoczyła się w zabawie. W Danii dość popularnym jest Bingo. I właśnie dzisiaj cała szkoła grała w Bingo. Do naszych maluchów dołączyła starsza klasa, by pomóc w rozpoznawaniu cyferek, ja zostałam obarczona funkcją zapisywacza liczb ;). Liczb były wyczytywane poprzez megafon, ale oczywiście nic nie było zrobione na poważnie. Nie jestem pewna kto prowadził bingo, ale pani ta opowiadała mało śmieszne, świąteczne żarty, co jakiś czas odtwarzana była zabawna muzyka, a i zdarzyło się, że podaną liczbą był czas w jakim nauczyciel w-f dobiegł z klasy do sekretariatu lub liczba uczniów, których ojciec na imię ma Henrik, biegnąca również do sekretariatu. Gdy ktoś trafił na bingo, to dzwonił do sekretariatu, czytał cyfry, po czym biegł po nagrodę. Nagrody były symboliczne, ale wcale nie takie małe np. filmy DVD, ołówki, gumki, gry i np…. przejazd po szkole na pojeździe świetlnym woźnego ;).
Czytaj dalej »

Zasypani

Śniegu sypania ciąg dalszy. Ciekawie zaczyna się tegoroczna zima. Zimy w Danii mieliśmy zawsze bardzo spokojne, czasem trochę śniegu i mrozu. Pamiętam jak parę lat temu, w styczniu wracałam boso, gdy obcasy dały popalić. W zeszłym roku śnieg mieliśmy przez jakieś dwa tygodnie, na koniec stycznia. Ale za to 2 lata temu też nas zasypało, ale też nie wcześniej niż w styczniu. Śniegu było tyle, że sięgał sporo powyżej kolan, wszystko pozamykali, bo nic nie dawało się odśnieżyć (za chwilkę i tak zasypywało chodniki i ulice).

No, ale powróćmy do stanu bieżącego. No więc sypie każdego dnia. Ostatnio wracając z pracy przypominałam sporych rozmiarów bałwanka. Ale za to dzieci, jak to dzieci ze śniegu są zadowolone. Czwartkowe zajęcia spędziliśmy na wycieczce na sanki (a raczej plastikowe ślizgacze). I tak z obiema, zerówkowymi klasami poszliśmy na wzgórze. Ponad 40 dzieci ciągnąca „sanki”, oj nie było łatwo dotrzeć na miejsce. Przejść musieliśmy dwa boiska, które pokryte były śniegiem po kolana (moje kolana, a co dopiero dzieci). Dotarliśmy nad wzgórze nad kanałem (kanał przebiega wzdłuż fiordu). I zjeżdżały z bardzo stromej górki, zjazd kończąc na metr przed wodą. Po paru zjazdach kilkoro dzieci już płakało, było kilka kraks, trochę krwi, no i zmarzniętych paluchów (wiało na tym wzgórzu nie miłosiernie). Większość dzieci dopadło wzgórze mniej strome. W sumie spędziliśmy tam ok 3 godziny, wszyscy byli troszku zmarznięci, ja również
mimo dwóch par spodni, no ale maluchy zadowolone. Mam nadzieję, że to ostatni taki wypad ;). Czytaj dalej »