Archiwum Bloga

Dziecięce trunki

watermarked-IMGP6173Ha! Wydawać by się mogło, że mowa będzie o napojach wyskokowych, a jednak nie! Trunki to nic innego, jak stworzona specjalnie dla dzieci walizka/jeździk w jednym :). Już sporo czasu temu odkryłam to cudo, ale stwierdziliśmy, że kupimy je jak Wiking trochę podrośnie, no ale jak tu się oprzeć, gdy wokół szaleją wyprzedaże? Ba, nie trzeba nawet wychodzić z domu, by zostać zaatakowanym ciekawymi ofertami. No i taką właśnie ofertę otrzymałam emailem z brytyjskiego Amazona. Walizki firmy Trunki kosztują zazwyczaj ok. 32 funtów (najtańsza jaką znalazłam na allegro kosztuje 120zł), a w ofercie zniżkowej mogliśmy dostać walizkę (do wyboru niebieską, bądź różową) z gratisowym, dodatkowym wyposażeniem, a za wysyłkę…nie trzeba płacić kompletnie nic. No i jak tu się nie skusić? I tak o to już po paru dniach dotarł do nas Terrance (każdy wzór walizki ma imię :) ).

watermarked-IMGP6156

 

Czytaj dalej »

Powiało chłodem

Zima jednak zniknęła tylko na momencik i wcale nie ma zamiaru póki co się z Danii wynieść. Co prawda śniegu póki co nie mamy, poprószyło tylko troszkę wczorajszej nocy, no ale zimno i mroźno jest już ponownie, tym bardziej przy naszym kochanym wietrzysku. Ja jednak mam cichą nadzieję, że to wszystko to tylko tak na chwilę i że śniegu już nie zobaczę (wiem, wiem, pobożne życzenia ;) ).

Ostatnio chłodem powiało nie tylko za sprawą pogody, ale i za sprawą mojej ukochanej instytucji jaką jest JobCenter. Nawet nie wiem, czy pisałam już o moich problemach z logowaniem się na ich stronę i z tym, że co tydzień muszę sprawdzać propozycję pracy (czytaj oferty, jakie są zamieszczane na ich stronie), bo inaczej dostanę upomnienie, a po 3 upomnieniach skreślą mnie z listy. Tak więc od 30 października nie mogłam ofert tych sprawdzać, bo ktoś mnie wyrejestrował i wywalił z systemu. Wymieniłam w tej sprawie kilka maili z moją opiekunką, która w połowie listopada napisała, żebym się nie martwiła, bo ona się wszystkim zajmie. Minął kolejny miesiąc, kolejne maile, jakie do niej wysłałam, nie otrzymując żadnej odpowiedzi, aż tu nagle kilka dni temu, dostałam wiadomość zwrotną z tekstem „podaj Twój cpr”. Podałam i znów nic, napisałam w końcu, żeby do mnie napisała, jak już wszystko będzie działać. Napisała, dodając wielkimi, krzyczącymi literami, bym sprawdzała oferty co tydzień, bo już kilka razy tego nie zrobiłam i następnym razem mnie wywali. Ręce opadają wraz ze szczęką do samej ziemi. Nie mogła łaskawie zająć się tym przez ponad 2 miesiące, a teraz zwala wszystko na mnie, no bo przecież jak mogę sprawdzać coś co nie działa.

Czytaj dalej »

Testujemy

Od firmy MamBaby otrzymaliśmy kilka produktów do przetestowania, przez Wikinga. Oczywiście jak to z naszym szczęściem bywa, o mały włos a produkty te by do nas nie dotarły. Zostały wysłane na adres wikingowych dziadków i gdy tam doszły, to dziadkowie raz, dwa spakowali i przesłali je do nas, priorytetem, żeby było szybciej. Było to w połowie grudnia… Czekaliśmy i czekaliśmy i przekonani byliśmy, że zaginęły i nigdy do nas nie dotrą, tym bardzie, że inne przesyłki z Polski wysłane później, już do nas dotarły. W ten weekend miałam już zamówić produkty na własny koszt, by z recenzji się wywiązać, ale w piątek udaliśmy się na pocztę. Zapytałam grzecznie, czy przypadkiem czegoś dla mnie nie ma, bo na przesyłkę czekam już prawie miesiąc, ale pani z poczty nie raczyła sprawdzić, bo po takim czasie, to nawet jakby było, to już by odesłali do Polski. No więc wróciliśmy do domu, opróżniłam skrzynkę wypełnioną po brzegi gazetkami i w czasie przeglądania gazetek znalazłam awizo. Co jest najlepsze, z datą wczorajszą, więc list ten na poczcie musiał leżeć. Tak więc zebrałam się z powrotem na pocztę (gdyby pani się chciało tylko sprawdzić ech). List był rozdarty, na boku przyklejona taśma informująca, że został sprawdzony przez celników. Kurczę w tym czasie tyle nielegalnych fajerwerków jest przesyłane z Polski, a oni uczepili się wikingowych rzeczy. Irytujące jest tylko to, że człowiek nie wie co się z przesyłką dzieje, bo nikt nie wysyła żadnego powiadomienia, że przez miesiąc twoja przesyłka będzie sprawdzana.

watermarked-IMGP6097

 

 

Czytaj dalej »

Leci, leci

…ten czas jak szalony, ledwie zaczęłam wolne, a tu już niedługo pora wracać do pracy. Trzeba się nacieszyć ostatnimi dniami :). Święta zleciały raz dwa, dzisiaj już Sylwester. A cały czas upłynął na błogim lenistwie (na ile to można być leniwym, posiadając w domu małego Wikinga), wciągnięciu się w „Plotkarę” i na pracy nad nową stroną, a raczej przenoszeniu bloga. Trochę jest z tym roboty, bo mężul musi pobawić się trochę z kodami, by w końcu mi pasowało ;), a ja pochłonięta byłam przenoszeniem postów. No, ale wszystko powoli zaczyna mieć ręce i nogi, jeszcze chce się pobawić trochę stroną wizualną, no ale to już na spokojnie, bo jednak trzeba znaleźć na to czas.

Tak więc myślę, że już nowy rok rozpocznę z nowym adresem bloga wikingowo.com, a skąd pomysł na zmianę, po prostu poprzednia nazwa była zbyt trudna do zapamiętania, a zwłaszcza te myślniki, mężul nie pamiętał jej wcale, a i ja czasem miałam problem, dlatego przenosimy się na coś krótszego i łatwiejszego.

To tyle odnośnie strony, no a dzisiaj czeka sporo pracy z przygotowywaniem uczty sylwestrowej. Sylwestra po raz kolejny spędzamy tylko w naszym rodzinnym gronie, no ale to nie znaczy, że nie może być odświętnie, wręcz przeciwnie! Także będzie tradycyjnie tatar, sałatki itd. A co!

Czytaj dalej »

Zasypani

Śniegu sypania ciąg dalszy. Ciekawie zaczyna się tegoroczna zima. Zimy w Danii mieliśmy zawsze bardzo spokojne, czasem trochę śniegu i mrozu. Pamiętam jak parę lat temu, w styczniu wracałam boso, gdy obcasy dały popalić. W zeszłym roku śnieg mieliśmy przez jakieś dwa tygodnie, na koniec stycznia. Ale za to 2 lata temu też nas zasypało, ale też nie wcześniej niż w styczniu. Śniegu było tyle, że sięgał sporo powyżej kolan, wszystko pozamykali, bo nic nie dawało się odśnieżyć (za chwilkę i tak zasypywało chodniki i ulice).

No, ale powróćmy do stanu bieżącego. No więc sypie każdego dnia. Ostatnio wracając z pracy przypominałam sporych rozmiarów bałwanka. Ale za to dzieci, jak to dzieci ze śniegu są zadowolone. Czwartkowe zajęcia spędziliśmy na wycieczce na sanki (a raczej plastikowe ślizgacze). I tak z obiema, zerówkowymi klasami poszliśmy na wzgórze. Ponad 40 dzieci ciągnąca „sanki”, oj nie było łatwo dotrzeć na miejsce. Przejść musieliśmy dwa boiska, które pokryte były śniegiem po kolana (moje kolana, a co dopiero dzieci). Dotarliśmy nad wzgórze nad kanałem (kanał przebiega wzdłuż fiordu). I zjeżdżały z bardzo stromej górki, zjazd kończąc na metr przed wodą. Po paru zjazdach kilkoro dzieci już płakało, było kilka kraks, trochę krwi, no i zmarzniętych paluchów (wiało na tym wzgórzu nie miłosiernie). Większość dzieci dopadło wzgórze mniej strome. W sumie spędziliśmy tam ok 3 godziny, wszyscy byli troszku zmarznięci, ja również
mimo dwóch par spodni, no ale maluchy zadowolone. Mam nadzieję, że to ostatni taki wypad ;). Czytaj dalej »

Biblioteka się powiększa

Ta cała sytuacja związana z pielęgniarką jeszcze zbliżyła nas do siebie, no bo tak to jest, że wspólny wróg zbliża. O czym tu dużo mówić, żaden rodzic nie pozwoli zrobić krzywdy swojemu dziecku i nie pozwoli osobom postronnym (choć ona nawet postronna nie jest) twierdzić, że z ich maluchem jest coś nie tak. A Wiking na przekór wszystkiemu rozwija się jak szalony i każdego dnia uczy się czegoś nowego, wczoraj np. dostałam w pracy sms’a o treści „twój syn właśnie nauczył się klaskać” :) i  tak klaszczemy sobie teraz na wszystko i wszystkich :). Od dawna nic Wikingowi „nie urosło”, więc teraz zaczęły pokazywać się pierwsze „trójki”, choć ciężko je wypatrzeć, a jeszcze ciężej wyczuć (uwaga, wkładanie palca do wikingowej buzi grozi cierpieniem). A teraz Wiking biega za Tasją, łapiąc się jej grzbietu, Tasja przebiega na drugą stronę, a Wiking za nią :).
A w szkolnej bibliotece mieliśmy ostatnio wyprzedaż książek, za grosze można było kupić książki, sprzedawane by zrobić miejsce nowym. Ja oczywiście nie mogłam się powstrzymać i przejrzałam te z działu dziecięcego. Niektóre z książek były zupełnie nowe, nigdy niewypożyczone. Ale mi nie zależało na nieskazitelnym stanie książek, a na ilustracjach. Zaraziłam się tym od blogowej Sroki . No i udało mi się wynaleźć kilka cacek. Koniec końców zabrałam ze sobą 7 książek (choć spokojnie wybrałabym więcej ;) ), za które zapłaciłam całe 15 kr (ok 8zł) :). Czytaj dalej »