Pracowity tydzień

   W niedzielę w całej Danii szalała burza śnieżna. U nas nie było aż tak źle, ale opady śniegu były dość intensywne. Postanowiliśmy zabrać Wikinga i Tasję do ogrodu. Tasja włączyła opcję „Lets get retarded” i latała po śniegu jak oszalała, a Wiking próbował się przemieszczać. Nie było to łatwe, bo śniegu było sporo, więc każdy krok kończył się lądowaniem na śnieżnym puchu. Długo też nie wytrzymaliśmy, bo mroziło i sypało równo.

   W poniedziałek odwiedziła nas wiedźma (myślę, że to określenie jest zbyt miłe dla tej osoby, ale nie mam włączonej cenzury, by używać treści niecenzuralnych na moim blogu). Postaram się opisać jej wizytę jak tylko ochłonę, powiem tylko, że do przyjemnych nie należała.

W środę za to byliśmy u dentysty na pierwszej, wikingowej kontroli. Troszkę się obawiałam tej wizyty, a okazała się całkiem przyjemna. Dentystka na jaką trafiliśmy jest młodą kobietą, bardzo miłą. Wiking na wstępie wizyty smacznie sobie drzemał, w tym czasie pani doktor opowiadała nam o tym co i jak. Potem musieliśmy wybudzić niedźwiedzia ze snu. Zdziwiła go trochę lokalizacja jego pobudki. Byliśmy w lekkim szoku, gdy grzecznie otwierał buzię, pokazując swe uzębienie. Dentystka była za to zdziwiona ilością zębów, jakie Wiking już posiada, dodam jeszcze, że w tej chwili wszystkie trójki są na etapie „wychodzenia”. Następna wizyta ma być za ok. rok, wtedy też Wiking miał wypróbować krzesło dentystyczne. No, ale Wiking jak to Wiking, już teraz miał ochotę na nim „pojeździć” w górę i w dół, po raz kolejny otwierając paszczę, prezentując uzębienie. Kurczę, ja jak tylko tam chcę zajrzeć to jestem pogryziona. A tak poza tym to chyba nasz maluch podbił jej serce ;).
Ach, no i zapomniałam dodać, że w niedzielę dotarła do nas paczka, a raczej trzy od moich wspaniałych rodziców. Z mężulem stwierdziliśmy, że zarówno dziecko jak i rodzice to mi się udali :). Paczka przyjechała z przewoźnikiem, więc dzięki temu mogła znaleźć w niej się najważniejsza zawartość, a mianowicie Pan Karp! Ha, w te święta będę szamała karpika i zagryzała śledzikami, a jak! Myślę, że nikt nie docenia naszych polskich specjałów, do czasu aż nie będzie miał do nich dostępu. Mężul ogromnie cieszył się z białego sera, którego tutaj nie ma, więc już na drugi dzień serwowałam na obiad pyry z gziką :D.

A w najbliższych dniach czekamy na jeszcze małą przesyłkę z produktami, które nasz Wiking będzie ostro testował :).

Mamy również dwie nowe umiejętności, w niedzielę Wiking zapoznał się z innymi sposobami zabawy autkami, niż tylko kręcenie kółkami, teraz objeżdża nimi mieszkanie, najpierw jednym, teraz już na dwie ręce ;). Zaczął też bazgrolić, choć i tak mazaki są jeszcze interesujące z każdej strony, ale ślaczki też robią :D.

watermarked-IMGP5517 watermarked-IMGP5541 watermarked-IMGP5549 watermarked-IMGP5554 watermarked-IMGP5556 watermarked-IMGP5561 watermarked-IMGP5563 watermarked-IMGP5574 watermarked-IMGP5580 watermarked-IMGP5589

Pracowity tydzień   W niedzielę w całej Danii szalała burza śnieżna. U nas nie było aż tak źle, ale opady śniegu były dość intensywne. Postanowiliśmy zabrać Wikinga i Tasję do ogrodu. Tasja włączyła opcję "Lets get retarded" i latała po śniegu jak oszalała, a Wiking próbował się przemieszczać. Nie było to łatwe, bo śniegu było sporo, więc każdy krok kończył się lądowaniem na śnieżnym puchu. Długo też nie wytrzymaliśmy, bo mroziło i sypało równo.</p><p class=

W poniedziałek odwiedziła nas wiedźma (myślę, że to określenie jest zbyt miłe dla tej osoby, ale nie mam włączonej cenzury, by używać treści niecenzuralnych na moim blogu). Postaram się opisać jej wizytę jak tylko ochłonę, powiem tylko, że do przyjemnych nie należała.

W środę za to byliśmy u dentysty na pierwszej, wikingowej kontroli. Troszkę się obawiałam tej wizyty, a okazała się całkiem przyjemna. Dentystka na jaką trafiliśmy jest młodą kobietą, bardzo miłą. Wiking na wstępie wizyty smacznie sobie drzemał, w tym czasie pani doktor opowiadała nam o tym co i jak. Potem musieliśmy wybudzić niedźwiedzia ze snu. Zdziwiła go trochę lokalizacja jego pobudki. Byliśmy w lekkim szoku, gdy grzecznie otwierał buzię, pokazując swe uzębienie. Dentystka była za to zdziwiona ilością zębów,
jakie Wiking już posiada, dodam jeszcze, że w tej chwili wszystkie trójki są na etapie "wychodzenia". Następna wizyta ma być za ok. rok, wtedy też Wiking miał wypróbować krzesło dentystyczne. No, ale Wiking jak to Wiking, już teraz miał ochotę na nim "pojeździć" w górę i w dół, po raz kolejny otwierając paszczę, prezentując uzębienie. Kurczę, ja jak tylko tam chcę zajrzeć to jestem pogryziona. A tak poza tym to chyba nasz maluch podbił jej serce ;).

Ach, no i zapomniałam dodać, że w niedzielę dotarła do nas paczka, a raczej trzy od moich wspaniałych rodziców. Z mężulem stwierdziliśmy, że zarówno dziecko jak i rodzice to mi się udali :). Paczka przyjechała z przewoźnikiem, więc dzięki temu mogła znaleźć w niej się najważniejsza zawartość, a mianowicie Pan Karp! Ha, w te święta będę szamała karpika i zagryzała śledzikami, a jak! Myślę, że nikt nie docenia naszych polskich specjałów, do czasu aż nie będzie miał do nich dostępu. Mężul ogromnie cieszył się z białego sera, którego tutaj nie ma, więc już na drugi dzień serwowałam na obiad pyry z gziką :D.

A w najbliższych dniach czekamy na jeszcze małą przesyłkę z produktami, które nasz Wiking będzie ostro testował :).

Mamy również dwie nowe umiejętności, w niedzielę Wiking zapoznał się z innymi sposobami zabawy autkami, niż tylko kręcenie kółkami, teraz objeżdża nimi mieszkanie, najpierw jednym, teraz już na dwie ręce ;). Zaczął też bazgrolić, choć i tak mazaki są jeszcze interesujące z każdej strony, ale ślaczki też robią :D." src="http://wikingowo.com/wp-content/uploads/2012/12/watermarked-IMGP5607-200x300.jpg" width="200" height="300" /> Pracowity tydzień
W niedzielę w całej Danii szalała burza śnieżna. U nas nie było aż tak źle, ale opady śniegu były dość intensywne. Postanowiliśmy zabrać Wikinga i Tasję do ogrodu. Tasja włączyła opcję „Lets get retarded” i latała po śniegu jak oszalała, a Wiking próbował się przemieszczać. Nie było to łatwe, bo śniegu było sporo, więc każdy krok kończył się lądowaniem na śnieżnym puchu. Długo też nie wytrzymaliśmy, bo mroziło i sypało równo.
W poniedziałek odwiedziła nas wiedźma (myślę, że to określenie jest zbyt miłe dla tej osoby, ale nie mam włączonej cenzury, by używać treści niecenzuralnych na moim blogu). Postaram się opisać jej wizytę jak tylko ochłonę, powiem tylko, że do przyjemnych nie należała.
W środę za to byliśmy u dentysty na pierwszej, wikingowej kontroli. Troszkę się obawiałam tej wizyty, a okazała się całkiem przyjemna. Dentystka na jaką trafiliśmy jest młodą kobietą, bardzo miłą. Wiking na wstępie wizyty smacznie sobie drzemał, w tym czasie pani doktor opowiadała nam o tym co i jak. Potem musieliśmy wybudzić niedźwiedzia ze snu. Zdziwiła go trochę lokalizacja jego pobudki. Byliśmy w lekkim szoku, gdy grzecznie otwierał buzię, pokazując swe uzębienie. Dentystka była za to zdziwiona ilością zębów,
jakie Wiking już posiada, dodam jeszcze, że w tej chwili wszystkie trójki są na etapie „wychodzenia”. Następna wizyta ma być za ok. rok, wtedy też Wiking miał wypróbować krzesło dentystyczne. No, ale Wiking jak to Wiking, już teraz miał ochotę na nim „pojeździć” w górę i w dół, po raz kolejny otwierając paszczę, prezentując uzębienie. Kurczę, ja jak tylko tam chcę zajrzeć to jestem pogryziona. A tak poza tym to chyba nasz maluch podbił jej serce ;).
Ach, no i zapomniałam dodać, że w niedzielę dotarła do nas paczka, a raczej trzy od moich wspaniałych rodziców. Z mężulem stwierdziliśmy, że zarówno dziecko jak i rodzice to mi się udali :). Paczka przyjechała z przewoźnikiem, więc dzięki temu mogła znaleźć w niej się najważniejsza zawartość, a mianowicie Pan Karp! Ha, w te święta będę szamała karpika i zagryzała śledzikami, a jak! Myślę, że nikt nie docenia naszych polskich specjałów, do czasu aż nie będzie miał do nich dostępu. Mężul ogromnie cieszył się z białego sera, którego tutaj nie ma, więc już na drugi dzień serwowałam na obiad pyry z gziką :D.
A w najbliższych dniach czekamy na jeszcze małą przesyłkę z produktami, które nasz Wiking będzie ostro testował :).
Mamy również dwie nowe umiejętności, w niedzielę Wiking zapoznał się z innymi sposobami zabawy autkami, niż tylko kręcenie kółkami, teraz objeżdża nimi mieszkanie, najpierw jednym, teraz już na dwie ręce ;). Zaczął też bazgrolić, choć i tak mazaki są jeszcze interesujące z każdej strony, ale ślaczki też robią :D.

Merry Malamutas

Merry Malamutas

watermarked-IMGP5620 watermarked-IMGP5629

Pierwsze dzieło, Picasso? ;)

Pierwsze dzieło, Picasso? ;)

Dziewczyny obawiajcie się ;)

Dziewczyny obawiajcie się ;)

watermarked-IMGP5640

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>