Zastanawiam się nad tym jak to jest w Polsce z dentystą, nie pamiętam kiedy dziecko po raz pierwszy udaje się do dentysty, ale wydaje mi się, że ma to miejsce najwcześniej w okresie przedszkolnym. Tutaj jest trochę inaczej. Opieka dentystyczna jest normalnie płatna i to krocie (sama za wyrwanie zęba zapłaciłam równowartość 900zł, co bolało chyba bardziej niż sam ząb), bezpłatna jest do 18 roku życia. Także mimo, że w naszej rodzinie należy się jedynie Wikingowi (co prawda Tasja ma dopiero 5 lat, no ale jakoś o nią dentysta się nie upomina). No i w okolicach wikingowych urodzin otrzymaliśmy list z kommuny, upominającej się o zapisanie Wikinga do dentysty (niewiadomo dlaczego było to upomnienie, bo wcześniej żadnego listu nie dostaliśmy, ave duńska poczta). W liście był formularz, który wypełniliśmy, wybierając losowo dentystę w naszym mieście, a raczej klinikę, bo dentysta wybierany już jest losowo (w naszym mieście mamy dwie „kliniki” stomatologiczne). W formularzu mieliśmy również wybrać miesiąc wizyty, wybraliśmy listopad. Dziś przyszło zaproszenie na
wizytę (o dziwo bez żadnej koperty, zwykła kartka papieru z wydrukowaną datą i nazwiskiem), co prawda nie na listopad, a na 12 grudnia. Ciekawa jestem jak to ma się odbyć, bo wątpię, żeby Wiking na prośbę dentysty, grzecznie otworzył buzię do sprawdzenia. Jeśli wizyty te organizowane są już w tak wczesnym wieku, to myślę, że chodzi tu o oswojenie się dziecka z dentystą, ale jeśli lekarz będzie chciał sprawdzić buzię siłą, no to raczej się to mija z celem. Zobaczymy jak to będzie, tak więc 10. 12 pielęgniarka, 12.12 dentysta, sprawdzą nam Wikinga od zewnątrz i od środka ;).
„W ząbek czesany”
Posted on 11/29/2012