Archiwum Bloga

Dziecięce jedzonko

   W Danii sporą uwagę przywiązuje się do poprawnego żywienia dzieci. Poprawnego po względem jakości jedzenia, oczywiście inaczej to wygląda już z nastolatkami i osobami starszymi. No, ale jeśli chodzi o maluchy to wygląda to całkiem dobrze. W Polsce półki z produktami dla dzieci są przepełnione, tutaj wybór jest na prawdę minimalny, jeśli chodzi o obiadki lub deserki. Ale uwagę chciałam zwrócić na tutejsze kaszki. Kiedyś jeszcze kupowaliśmy je w Polsce, ale już tego nie robię, bo niestety te polskie są niepotrzebnie dosładzane. Tutaj najpopularniejszymi kaszkami (grød) są firmySemper i zarówno Wiking się nimi zajada, a ja je sobie chwalę za to, że zawierają, to co zawierać mają, nic poza tym (i bez cukru są już słodkie za sprawą mleka modyfikowanego). Kaszek jest nawet spory wybór. Cenowo wygląda to tak, że za pudełko kaszki (takiej już z mlekiem oczywiście) zapłacić trzeba ok. 30dkk=ok. 16zł, ale często pojawiają się na promocji, gdzie możemy kupić 3 opakowania za 60dkk, a ostatnio udało mi się kupić kaszki owsiane za 5dkk= ok.3zł za sztukę, czyli bardzo tanio. Co do picia dzieci, to nie ma szans na znalezienie tutaj herbatek dla małych dzieci, dzieci piją głównie wodę, ewentualnie herbatki parzone.

żródło internet

Kaszki z firmy Semper (są też i nowe, w innych opakowaniach)
żródło internet

 

 

Czytaj dalej »

No i się dzieje…

   No więc praktyki rozpoczęte, i co? I jestem póki co trochę zawiedziona. Klasy AKT, bo tak to się poprawnie nazywa, znajdują się w innym budynku niż szkoła, gdy poszliśmy tam z dyrektorem, okazało się, że nikt nawet nie wiedział, że mam tam przyjść i nie do końca wiadomo było co mam tam robić. Są tam dwie klasy, każda liczy po 5 uczniów. Jest też w sumie 3 pedagogów i 3 nauczycieli (trochę sporo). A jacy są uczniowie? Dzieciaki w różnym wieku z problemami wychowawczymi, czyli np. ADHD, ale według mnie niektóre z tych dzieciaków nie są na nic chore, są po prostu źle wychowane, a inne mają trochę za dużo energii i już je jakoś sklasyfikowali i posłali do klasy specjalnej. Ale to i tak nie to co mnie najbardziej zaskoczyło. Najdziwniejsze dla mnie jest to, że przez dwa dni jakie tam spędziłam, dzieciaki uczyły się jakies 45 minut, a raczej rozwiązywały zadania. Dla mnie straszne jest to, że 14latek nie wie ile jest  7×8 i do każdego zadania używa kalkulatora. Zapytałam pedagog, czy zawsze używają kalkulatorów, a ona stwierdziła, że tak, bo muszą nauczyć się ich używać. Zapytałam, czy umieją liczyć, a ona z uśmiechem odpowiedziała, że nie za bardzo. No więc co my tam robiliśmy, gdy się nie uczyliśmy?

Czytaj dalej »

Oj powiało kurzem

   Okazało się, że mój mężul przy pomocy wynalazku jakim jest Google translate, podczytuje mojego bloga. Jak się o tym dowiedziałam? Od samego czytającego, który stwierdził, że mi się blog przykurzył i, że już dawno słońca nie mamy, a ostatni post jest o super pogodzie ;).
No więc informuję wszem i wobec, że duńska pogoda do nas powróciła i słońca brak. Zamiast tego deszczyk, wietrzyk i nie nazbyt wysokie temperatury. Ech…

   Więc co się działo od czasu ostatniego posta? Ogólnie nic tylko świętujemy. Non stop mamy kolejne święta, czasem nawet nie wiem co świętujemy. I tak 26 maja (w polski Dzień Matki, w Danii Dzień Matki wypada 13 maja, a co za tym idzie, jak Wiking podrośnie, to liczę na to, że będę miała swoje święto dwa razy! :D) w naszym mieście miała miejsce coroczna Pinseparade (Parada z okazji Zielonych Świątków). Na paradę zjeżdżają się setki motocyklistów i mnóstwo właścicieli pięknych starych wozów, głównie amerykańskie klasyki. Och, jak ja to uwielbiam! Pogoda była świetna, więc przyszło/przyjechało mnóstwo ludzi (taki tłum w naszym miasteczku to normalnie szok społecznościowy ;) ).

   Parada polega na tym, że wszystkie pojazdy się zjeżdżają, parkują zajmując całe centrum miasta i tak możemy sobie chodzić i podziwiać. Po około dwóch godzinach wszystkie samochody i motocykle jadą w kondukcie przy akompaniamencie dźwięku z silników (mrrr). Przejeżdżają przez Vesthimmerland po czym część z nich wraca do miasta, parkując tym razem nad fjordem.
Dość głośna impreza za sprawą silników, ale nie powstrzymało to Wikinga przed ucięciem sobie drzemki :).

IMGP0859

Czytaj dalej »

Gdy dziecię nie chce „wyjść” i poród w DK

   No więc byłam jedną z tych szczęśliwych mamuś, szczęśliwego dziecka, które było tak szczęśliwie zadomowione w moim brzuchu, że nie chciało wyjść. No więc co w takiej sytuacji robi się w Danii? Ogólnie rzecz biorąc najchętniej nie robiono by nic, no, ale gdy czas przenoszenia zbliża się do dwóch tygodni, to lekarze/położne w końcu się litują nad ciężarną i zapowiadają wywoływanie. Niestety nie jest to zbyt fajna procedura, tym bardziej, gdy mieszka się daleko od szpitala i nie ma samochodu (na szczęście w moim przypadku, w tym czasie byli już u nas moi rodzice i mogli zawozić mnie do szpitala). No więc wszystko zaczyna się od umieszczenia ciężarnej w pokoju „porodowym”, sprawdzeniu postępów, a później podania prostaglandyny. Potem trzeba poczekać godzinę, by położna mogła podłączyć ktg i sprawdzić tętno płodu. Jeśli zabieg ten nic nie pomoże, to jest powtarzany wieczorem. I tu pojawia się problem, gdy mieszka się kawałek drogi od szpitala, to powrót do domu na godzinę nie ma sensu. W ten o to sposób spędziliśmy z mężulem w tych małych pokoikach trzy dni.  Czytaj dalej »

Opieka prenatalna w DK

   Może komuś przydadzą się informacje dotyczące tego tematu, wszystko o czym pisze, jest oparte na moich doświadczeniach.

żródło Internet

żródło Internet

   Tak więc zaczynając od początku, najpierw umawiamy się na wizytę z naszym lekarzem rodzinnym/pierwszego kontaktu (czy jak go tam określić). Tutaj mogę dodać, że w Danii lekarz taki przyjmuje w lægehus, czyli czymś w rodzaju polskiej przychodni. W przychodni tej znajduje się kilku lekarzy, z których każdy jest, że tak powiem, od wszystkiego. Także niech nikogo nie zdziwi, że wchodząc do gabinetu lekarskiego, możemy zobaczyć model nogi, tablicę do badania wzroku i fotel ginekologiczny. Czy to jest dobre rozwiązanie? Ciężko mi powiedzieć, jak dla mnie jak coś jest do wszystkiego, to jest do niczego…
No, ale wracając do początku, więc udajemy się do lekarza, który stwierdza, że kobieta jest w ciąży. W okolicach 8-10 tygodnia lekarz wypełnia dokumenty ciążowe, które towarzyszą jej już do końca ciąży. Czytaj dalej »

Duńska pogoda i opuszczone czarne wózki

To co trzeba powiedzieć o Danii, to to, że jest to najbardziej kapryśny kraj pod względem pogody jaki znam (no tak, świata nie zjeździłam). Ogólnie pogoda jest zwykle niezbyt ciekawa, bardzo często wieje silny wiatr (którego nie znoszę!), często też pada, no i bywa słonecznie. Zima jest tu łagodniejsza niż w Polsce, w tym roku śnieg utrzymał się jakiś tydzień, no i lato zwykle też jest łagodniejsze, ale i też krótsze. Chyba dlatego też wakacje kończą się z początkiem sierpnia. Ogólnie można by powiedzieć, że mamy tu dwie pory roku, jesień z odrobiną śniegu i wiosnę z odrobiną gorąca. No i na tą wiosnę cały czas czekamy! Ostatnie dni nie były najgorsze, najpierw deszcz, no ale później słoneczko, więc można było wybrać się na spacerek, ale dzisiejsza szarówka, źle się zapowiada. Ach dodam jeszcze, że na stronie dmi.dk można sprawdzać pogodę w naszym miasteczku co do godziny, ale dalsze prognozy często się nie sprawdzają, bo wspomniany już wiatr wszystko zmienia.

Ciągle pada..

Czytaj dalej »