Przyszedł grudzień, a wraz z grudniem najprawdziwsza zima. Trochę nas zaskoczyła, bo zazwyczaj najpierw pojawia się mróz, a potem śnieg, tym razem było odwrotnie, najpierw zasypało nas śniegiem i zaraz pojawiły się minusowe temperatury, ten śnieg utrzymujące. Dzieci w szkole szczęśliwe, co tam, że w piątek spadło tego śniegu tylko trochę, przecież można już zjeżdżać na tyłkach z górki (specjalnie usypanej) obrzucać się śniegiem (ze znaczną domieszką błota) i robić aniołki. Od piątku tego śniegu napadało już więcej. Teraz trzeba odziać Wikinga w kombinezon i puścić „w śnieg”, w końcu to jego pierwsza już bardziej świadoma zima. A kto to się cieszy ze zimy i śniegu najbardziej? Nasza wiecznie rozgrzana malamucica. W Tasję momentalnie wstępuje szatan i jej jeszcze bardziej postrzelona niż zwykle, no ale co tu się dziwić, w końcu tylko w ten sposób może poczuć chociaż namiastkę Alaski. Ja osobiście za zimą nie przepadam. Pewnie, że śnieg ma swój urok w czasie świąt, ale jak dla mnie to w te święta może się pojawiać, a zaraz po znikać. Najgorsze jest to ubieranie, wszyscy zapakowani jesteśmy w te ciepłe kurtki, wyglądając jak Pi i Sigma z programu dla dzieci, no i Wiking w sklepach zaczyna się denerwować, bo jest mu za ciepło. Jest jeszcze jeden minus. Chyba muszę zacząć chodzić do szkoły na piechotkę, a co za tym idzie wstawać sporo wcześniej, to chyba największy minus. Aj, zapomniałam jeszcze o tej ciemni, gdzie jest słońce? Zaspało?
Ale przynajmniej dzieciaki i psiaki mają radochę, a niech im będzie, ja jakoś przetrwam. W końcu zawsze mogę zaszyć się w pościeli niczym niedźwiedź i zapaść w sen zimowy (taaaa ;) ).
Pada śnieg, pada śnieg
Posted on 12/02/2012