Walka o praktyki

   Zacznę od tego, że koniec końców na spotkanie do JC pojechałam w zeszłą środę. Spotkałam się ze swoją koordynatorką, swoją drogą bardzo sympatyczną kobitką (jakże miło mi było, że nie zauważyła, że nie jestem Dunką, ha, czyli mowa duńska in progress). Więc Charlotte (tak ma na imię w.w. pani), przedstawiła mi opcje, tego co teraz. Zaproponowała mi kurs, na którym mam nauczyć się jak szukać pracy ;) (na samą myśl już ziewam), miałby trwać od 4-6 tygodni od ok.9-15. Już raz na podobnym kursie byłam i wiem, że za wiele to on do życia nie wnosi (można nauczyć się pisać CV, które żeby było ciekawiej miałam przynieść gotowe na spotkanie z „szarlotką”), no ale lepsze to niż opcja nr 2, czyli „wielkie sprzątania miast”.

   Zapytałam o opcję praktyk i tu wyłoniła się opcja numer 3, która najbardziej mi odpowiada. I tak umówiono mnie na praktyki w przedszkolu (a raczej na spotkanie w sprawie dostania się na praktyki). Miałam iść w piątek, ale zaraz przed wyjściem z domu okazało się, że zaistniała pomyłka i już znaleźli kogoś innego (no comment). Szczerze mówiąc trochę mnie to przybiło, bo skoro nawet na rozmowę w sprawie praktyk nie mogę się dostać, to co dopiero mówić o rozmowach o pracę. Na szczęście dzisiaj dostałam kolejny telefon i jest nadzieja, że los się jednak do mnie choć odrobinę „uśmiechnie”. Ale póki co nie zapeszam, zobaczymy co i jak już jutro.

Co poza tym?
Pogoda jest do niczego, mamy już porządną jesień (zabawne, że nastąpiła zaraz po wiośnie) i zaraz przyjdzie zima, więc nie pozostaje nam nic jak ponownie czekać na lato (może w przyszłym roku się uda).

A co u Wikinga?
Wiking najchętniej chodzi już na dwóch nóżkach, byleby tylko było się czego trzymać, choćby koniuszkami palców. Jest coraz bardziej „urwisowy” i ma nową ksywkę, mianowicie Goofy. Jest cudowny i kochany, choć czasem mam wrażenie, że ręce mam jak orangutan, gdy po raz kolejny wynajduję go w różnych zakamarkach domu i odprowadzam do „dużego” pokoju. A no właśnie, Wiking kocha się wciskać w najmniejsze miejsca, przechodzić pod stołami, wchodzić pod leżaczek, wspinać się. Często jednak kończy się tym, że się denerwuje i woła o pomoc, gdy po raz kolejny się zaklinuje.

Ach i no proszę państwa, powitaliśmy wczoraj zęba numer 10, lewą, górną czwórkę :). Czyli mamy już połowę :).

Zabawy z Tasją idą mu coraz lepiej np. rzucanie piłką

Zabawy z Tasją idą mu coraz lepiej np. rzucanie piłką

Dreptacz

Dreptacz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>