Zapowiadani już wcześniej goście przyjechali w niedzielę :D. Chyba nie trzeba nikomu mówić, że z tej wizyty baaardzo się cieszę. W Danii przywitało ich słońce, więc już po obiedzie postanowiliśmy się wybrać na plac zabaw. Miałam nadzieję, że Wiking skorzysta ze wszystkiego co tam się znajduje, ale on po zobaczeniu jak chłopiec wrzuca kamyczki na zjeżdżalnie, nie był już zainteresowany niczym innym, jak robieniem tego samego. Później wikingowej babci udało się go nakłonić do zabawy kamyczkami używając foremek i zaciągnęła go na huśtawkę :). Później się troszkę zachmurzyło, a Wiking się znudził, więc wróciliśmy do domu.
Wczoraj za to musiałam jechać złożyć dokumenty o zasiłek i oczywiście nie dość, że naczekaliśmy się w JC, bo zebrał się spory tłumek (a JC otwarte jest aż 3,5 godziny…), to oczywiście coś w dokumentach musiało nie grać. Okazało się, że dokument z banku, jaki miałam wydrukować, był za stary, więc miałam udać się po nowy do banku. Poza tym, musiałam dostarczyć dokładnie taki sam dokument z banku mojego męża. Problem w tym, że mężul konta nie posiada, ma dyspozycję do mojego konta i tak trafiają jego przelewy. Ale i tak nie to było najgorsze…pojechaliśmy do banku i okazało się, że bank otwierają dopiero o 13… Szkoda gadać normalnie, nie dość, że w banku nie ma już pieniędzy (pieniędzy nie można wpłacić, a wypłacić można tylko z bankomatu…), to jeszcze takie godziny otwarcia? No więc jeździliśmy od miasta do miasta, z nadzieją, że może gdzieś otwierają bank wcześniej, no ale niestety. Ostatecznie załatwiłam ostatnie papierki i dowiozłam je w ostatnim kwadransie. Później zrobiliśmy drobne zakupy i odebrałam z wikingowym dziadkiem „nową” komodę i regał :D.
A dziś wybraliśmy się na wycieczkę do zoo w Aalborg’u. Co prawda na początku akurat tam nie mieliśmy jechać, ale po przejrzeniu wszystkich cenników interesujących nas atrakcji (ceny wahają się średnio pomiędzy 170dkk-220dkk za osobę), stwierdziłam, że najlepszym rozwiązaniem będzie zakup årskort (karty sezonowej, rocznej), które są w praktycznie każdym parku rozrywki, zoo itd. . Najlepiej jest posprawdzać wszystkie opcje tych kart z interesujących nas miejsc, bo karty te poza rocznym wstępem do danego miejsca, dają nam również zniżki lub darmowe wejścia do innych miejsc. No i tak się złożyło, że karta z zoo w Aalborgu uprawnia do rocznego, darmowego wejścia do m.in. Parku Safari w Givskud i Ebeltoft oraz do kilku innych miejsc, daje również zniżki na bilety wstępu (troszkę to zagmatwałam ;) ).
A kartę taką można zamówić przez internet (na nią trzeba czekać od 4-6dni) lub kupić bezpośrednio na miejscu, wtedy najpierw płacimy, a potem wypełniamy dane w komputerze, robimy zdjęcie i karta jest wydrukowana. W zoo w Aalborgu karta ta kosztuje 390dkk (dorosły), 300dkk (emeryt pow. 65 roku), 220dkk (dziecko od 3-11lat).
A co do samego zoo. To jest one jak wszystko tutaj fajnie rozplanowane, zadbane, jest sporo toalet wyposażonych w przewijaki, sporo miejsc do siedzenia, gdzie można sobie coś zjeść, jedna restauracja i ze dwie lodziarnie. Ale zwierząt nie ma zbyt wielu. A i był tam też sporych rozmiarów plac zabaw, podzielony na dwie części, jedna dla starszych dzieciaków z linami i gigantyczną zjeżdżalnią i mniejsza dla maluchów, gdzie Wiking był królem ślizgawki ;).
A na koniec dnia Wiking miał okazję w końcu pobawić się w swojej prywatnej piaskownicy i co? A no spodobała się! :D