Monthly Archives: Grudzień 2012

Pracowity tydzień

   W niedzielę w całej Danii szalała burza śnieżna. U nas nie było aż tak źle, ale opady śniegu były dość intensywne. Postanowiliśmy zabrać Wikinga i Tasję do ogrodu. Tasja włączyła opcję „Lets get retarded” i latała po śniegu jak oszalała, a Wiking próbował się przemieszczać. Nie było to łatwe, bo śniegu było sporo, więc każdy krok kończył się lądowaniem na śnieżnym puchu. Długo też nie wytrzymaliśmy, bo mroziło i sypało równo.

   W poniedziałek odwiedziła nas wiedźma (myślę, że to określenie jest zbyt miłe dla tej osoby, ale nie mam włączonej cenzury, by używać treści niecenzuralnych na moim blogu). Postaram się opisać jej wizytę jak tylko ochłonę, powiem tylko, że do przyjemnych nie należała.

W środę za to byliśmy u dentysty na pierwszej, wikingowej kontroli. Troszkę się obawiałam tej wizyty, a okazała się całkiem przyjemna. Dentystka na jaką trafiliśmy jest młodą kobietą, bardzo miłą. Wiking na wstępie wizyty smacznie sobie drzemał, w tym czasie pani doktor opowiadała nam o tym co i jak. Potem musieliśmy wybudzić niedźwiedzia ze snu. Zdziwiła go trochę lokalizacja jego pobudki. Byliśmy w lekkim szoku, gdy grzecznie otwierał buzię, pokazując swe uzębienie. Dentystka była za to zdziwiona ilością zębów, jakie Wiking już posiada, dodam jeszcze, że w tej chwili wszystkie trójki są na etapie „wychodzenia”. Następna wizyta ma być za ok. rok, wtedy też Wiking miał wypróbować krzesło dentystyczne. No, ale Wiking jak to Wiking, już teraz miał ochotę na nim „pojeździć” w górę i w dół, po raz kolejny otwierając paszczę, prezentując uzębienie. Kurczę, ja jak tylko tam chcę zajrzeć to jestem pogryziona. A tak poza tym to chyba nasz maluch podbił jej serce ;). Czytaj dalej »

Zasypani

Śniegu sypania ciąg dalszy. Ciekawie zaczyna się tegoroczna zima. Zimy w Danii mieliśmy zawsze bardzo spokojne, czasem trochę śniegu i mrozu. Pamiętam jak parę lat temu, w styczniu wracałam boso, gdy obcasy dały popalić. W zeszłym roku śnieg mieliśmy przez jakieś dwa tygodnie, na koniec stycznia. Ale za to 2 lata temu też nas zasypało, ale też nie wcześniej niż w styczniu. Śniegu było tyle, że sięgał sporo powyżej kolan, wszystko pozamykali, bo nic nie dawało się odśnieżyć (za chwilkę i tak zasypywało chodniki i ulice).

No, ale powróćmy do stanu bieżącego. No więc sypie każdego dnia. Ostatnio wracając z pracy przypominałam sporych rozmiarów bałwanka. Ale za to dzieci, jak to dzieci ze śniegu są zadowolone. Czwartkowe zajęcia spędziliśmy na wycieczce na sanki (a raczej plastikowe ślizgacze). I tak z obiema, zerówkowymi klasami poszliśmy na wzgórze. Ponad 40 dzieci ciągnąca „sanki”, oj nie było łatwo dotrzeć na miejsce. Przejść musieliśmy dwa boiska, które pokryte były śniegiem po kolana (moje kolana, a co dopiero dzieci). Dotarliśmy nad wzgórze nad kanałem (kanał przebiega wzdłuż fiordu). I zjeżdżały z bardzo stromej górki, zjazd kończąc na metr przed wodą. Po paru zjazdach kilkoro dzieci już płakało, było kilka kraks, trochę krwi, no i zmarzniętych paluchów (wiało na tym wzgórzu nie miłosiernie). Większość dzieci dopadło wzgórze mniej strome. W sumie spędziliśmy tam ok 3 godziny, wszyscy byli troszku zmarznięci, ja również
mimo dwóch par spodni, no ale maluchy zadowolone. Mam nadzieję, że to ostatni taki wypad ;). Czytaj dalej »

Pada śnieg, pada śnieg

watermarked-IMGP5481Przyszedł grudzień, a wraz z grudniem najprawdziwsza zima. Trochę nas zaskoczyła, bo zazwyczaj najpierw pojawia się mróz, a potem śnieg, tym razem było odwrotnie, najpierw zasypało nas śniegiem i zaraz pojawiły się minusowe temperatury, ten śnieg utrzymujące. Dzieci w szkole szczęśliwe, co tam, że w piątek spadło tego śniegu tylko trochę, przecież można już zjeżdżać na tyłkach z górki (specjalnie usypanej) obrzucać się śniegiem (ze znaczną domieszką błota) i robić aniołki. Od piątku tego śniegu napadało już więcej. Teraz trzeba odziać Wikinga w kombinezon i puścić „w śnieg”, w końcu to jego pierwsza już bardziej świadoma zima. A kto to się cieszy ze zimy i śniegu najbardziej? Nasza wiecznie rozgrzana malamucica. W Tasję momentalnie wstępuje szatan i jej jeszcze bardziej postrzelona niż zwykle, no ale co tu się dziwić, w końcu tylko w ten sposób może poczuć chociaż namiastkę Alaski. Ja osobiście za zimą nie przepadam. Pewnie, że śnieg ma swój urok w czasie świąt, ale jak dla mnie to w te święta może się pojawiać, a zaraz po znikać. Najgorsze jest to ubieranie, wszyscy zapakowani jesteśmy w te ciepłe kurtki, wyglądając jak Pi i Sigma z programu dla dzieci, no i Wiking w sklepach zaczyna się denerwować, bo jest mu za ciepło. Jest jeszcze jeden minus. Chyba muszę zacząć chodzić do szkoły na piechotkę, a co za tym idzie wstawać sporo wcześniej, to chyba największy minus. Aj, zapomniałam jeszcze o tej ciemni, gdzie jest słońce? Zaspało?
Czytaj dalej »