Monthly Archives: Wrzesień 2012

No i się dzieje…

   No więc praktyki rozpoczęte, i co? I jestem póki co trochę zawiedziona. Klasy AKT, bo tak to się poprawnie nazywa, znajdują się w innym budynku niż szkoła, gdy poszliśmy tam z dyrektorem, okazało się, że nikt nawet nie wiedział, że mam tam przyjść i nie do końca wiadomo było co mam tam robić. Są tam dwie klasy, każda liczy po 5 uczniów. Jest też w sumie 3 pedagogów i 3 nauczycieli (trochę sporo). A jacy są uczniowie? Dzieciaki w różnym wieku z problemami wychowawczymi, czyli np. ADHD, ale według mnie niektóre z tych dzieciaków nie są na nic chore, są po prostu źle wychowane, a inne mają trochę za dużo energii i już je jakoś sklasyfikowali i posłali do klasy specjalnej. Ale to i tak nie to co mnie najbardziej zaskoczyło. Najdziwniejsze dla mnie jest to, że przez dwa dni jakie tam spędziłam, dzieciaki uczyły się jakies 45 minut, a raczej rozwiązywały zadania. Dla mnie straszne jest to, że 14latek nie wie ile jest  7×8 i do każdego zadania używa kalkulatora. Zapytałam pedagog, czy zawsze używają kalkulatorów, a ona stwierdziła, że tak, bo muszą nauczyć się ich używać. Zapytałam, czy umieją liczyć, a ona z uśmiechem odpowiedziała, że nie za bardzo. No więc co my tam robiliśmy, gdy się nie uczyliśmy?

Czytaj dalej »

Będzie się dziać!

   No i jakoś się udało. Wikingowa mama z bolącym sercem będzie musiała oddać go pod opiekę wikingowego taty i pójść dokształcać się zawodowo. Tak to już jest, że niby się cieszę, ale i jest mi strasznie smutno, że nie będę mogła spędzać już tyle czasu z moim dzieciaczkiem, ale i tak nie jest tak źle, w końcu w Polsce mamy wracają do pracy znacznie wcześniej. No więc tym razem rozmowa w sprawie praktyk zakończyła się sukcesem…

źródło internet

źródło internet

 

 

Czytaj dalej »

Walka o praktyki

   Zacznę od tego, że koniec końców na spotkanie do JC pojechałam w zeszłą środę. Spotkałam się ze swoją koordynatorką, swoją drogą bardzo sympatyczną kobitką (jakże miło mi było, że nie zauważyła, że nie jestem Dunką, ha, czyli mowa duńska in progress). Więc Charlotte (tak ma na imię w.w. pani), przedstawiła mi opcje, tego co teraz. Zaproponowała mi kurs, na którym mam nauczyć się jak szukać pracy ;) (na samą myśl już ziewam), miałby trwać od 4-6 tygodni od ok.9-15. Już raz na podobnym kursie byłam i wiem, że za wiele to on do życia nie wnosi (można nauczyć się pisać CV, które żeby było ciekawiej miałam przynieść gotowe na spotkanie z „szarlotką”), no ale lepsze to niż opcja nr 2, czyli „wielkie sprzątania miast”.

   Zapytałam o opcję praktyk i tu wyłoniła się opcja numer 3, która najbardziej mi odpowiada. I tak umówiono mnie na praktyki w przedszkolu (a raczej na spotkanie w sprawie dostania się na praktyki). Miałam iść w piątek, ale zaraz przed wyjściem z domu okazało się, że zaistniała pomyłka i już znaleźli kogoś innego (no comment). Szczerze mówiąc trochę mnie to przybiło, bo skoro nawet na rozmowę w sprawie praktyk nie mogę się dostać, to co dopiero mówić o rozmowach o pracę. Na szczęście dzisiaj dostałam kolejny telefon i jest nadzieja, że los się jednak do mnie choć odrobinę „uśmiechnie”. Ale póki co nie zapeszam, zobaczymy co i jak już jutro.

Czytaj dalej »