Och połowa tygodnia upłynęła nam chorowicie. Od środy Wiking gorączkował, temperatura skakała w górę i w dół, większość czasu miał sporo ponad 38st. I przez to był trochę nieswój, marudził, spał sporo (raz wstał o 7 rano, żeby się napić, wypił syrop i spał do 14). Także było trochę stresu i trzymaliśmy rękę na pulsie, żeby temperatura nie przekroczyła 39st. Ale syropek pomagał na jakiś czas. Nie mogliśmy z mężulem wyjść z podziwu, jak to dziecko potrafi się regenerować. Bo wiecie, jak jestem chora, to nawet jak dzięki lekom gorączka spadnie, to jak i tak nie mam siły na większe czynności fizyczne, no a Wiking, to mógłby chyba wziąć udział w maratonie. Jak tylko gorączka zaczynała spadać, ten ze stanu uśpienia, wkraczał w stan nadaktywności, biegał, jeździł, pędził… Co oni dodają do tych dziecięcych syropków? ;)
No, ale na szczęście tak jak przypuszczaliśmy, był to tylko jakiś wirus i trzymał Wikinga równe 3 dni. Od soboty jest już zdrowy, no ale, jak to mówią, jak nie urok to…oko. Ja w sobotę wstałam z bardzo spuchniętym, sączącym się okiem. Bosko. Pewnie jakieś zapalenie się przyplątało i niestety nic nie pomaga, więc jak jutro rano nic się nie zmieni, muszę się wybrać do lekarza. Jest jeszcze szansa, że coś przez noc się zmieni.
Jako, że weekend byłam w domu, a pogoda nie skłania do spacerów (chlapa na całego, wiecznie sypie śnieg i wciąż się topi), siedzieliśmy w domu. Wiking jak już kiedyś pisałam, zapałał w Polsce miłością do biedronek i cały czas rozmyślaliśmy z rodziną, gdzie by mu jakąś znaleźć. I tak siedząc w domu, pomyślałam, że mogę spróbować zrobić jedną z filcu, który kupiłam w Polsce. I tak o to powstała Łonka, która od razu wpadła Wikingowi do gustu. Zobaczył ją akurat w nocy, bo obudził się z krzykiem (chyba jakiś koszmar), więc jak już się uspokoił, to do łóżka wrócił z nową Łonką. A dla mnie to jak miód na serce, gdy widzę, jak ją głaszcze i przytula i chce zabierać na spacer. Niewiele pracy, a jaka przyjemność :). Tak więc i z jednym okiem można coś zdziałać ;).
faaaajnie mieć taką pomysłową i kochaną mamę:) zdrowka dla wikinga i łonki:D
Oj, oj, już tak mnie nie dopieszczaj ;)
Dimiś szczęsliwy ,że ma biedronkę i mamusię ktora ma zdolności konstrukcyjne i plastyczne.Brawo!!
Zdrowia Wam życzę!
Mój szwagranek też uwielbia biedronki. Oraz mrówki i wszelkie inne robaczki.