Odkąd mieszkam w Danii, często spotykam się z pewną opinią panującą o ludziach mieszkających na emigracji. Wiele osób myśli, że ludzie mieszkający za granicą żyją bezproblemowo, ciesząc się każdym dniem bez zmartwień, opływają w luksusy, a kwota na ich koncie wciąż wzrasta.
No niestety, nie jest tak kolorowo. Za granicą też można mieć problemy, też można żyć od pierwszego do pierwszego.
Ale finanse to i tak najmniejszy problem… Największym mianowicie jest tęsknota.
A więc za czym tęsknie?
Za polskimi dobrami, takimi jak ser biały, kabanosy, oscypki, ptasie mleczko, maczki, żółta fasolka szparagowa, koreczki śledziowe. Za wędlinami do wyboru do koloru (tych kolorowych radzę nie kupować), bo tutaj bida pod tym kątem straszna. Za jogurtami, sokami, których też tutaj niewiele.
Za wyborem lokali, gdzie można coś zjeść, a żeby nie była to pizza lub kebab, który prawie wszędzie smakuje tak samo. Za możliwością zjedzenia pizzy na wynos nie płacąc za nią fortuny.
Za kioskami, za polskim Newsweek’iem. A idąc tym tropem, za księgarniami.
Za miastem, które nie jest wielkie, a tutaj nazywane byłoby metropoliom.
Za placami zabaw, gdzie zawsze ktoś jest, więc nie ma problemu z kontaktem Wikinga z innymi dziećmi.
Za pierogami ruskimi, pyrami z gziką, gołąbkami, sernikiem, fasolką po bretońsku itd., niektóre z tych dań mogę tu zrobić, ale nigdy nie będą smakowały, tak jak te zaserwowane przez moją mamę.
Za możliwością udania się na basen, kręgielnię,do figlolandii, bez konieczności planowania ogromnej wycieczki.
Za polskim transportem, gdzie ze Śląska nad morze można się dostać za 50zł (tak, tak, udało mi się to z kochaną Justynką, co prawda na bilet studencki i z 7 przesiadkami ;) ).
Za latem latem i zimą zimą, takimi z prawdziwego zdarzenia.
Za parkami.
Za górkami, które są rajem saneczkarskim.
Za polskim krajobrazem, bo jest przepiękny.
Za zabytkami.
Za teatrem, koncertami, ba nawet festynami.
Za polskością, tą prawdziwą z odrobiną narzekania, szczerą, bez przyklejonego uśmiechu do twarzy.
Za gościnnością i „otwartymi” drzwiami.
Za spotkaniami w barze.
No i najważniejsze. Za najwspanialszymi rodzicami na świecie. Za siostrami, które potrafią bywać irytujące ;). Za możliwością oglądania jak moje siostrzenice i siostrzeniec dorastają. Za przyjaciółmi, których nie muszę wymieniać z imienia, bo dobrze wiedzą, że mieszkają głęboko w moim sercu.Za byciu częścią ich życia, widząc jak ich rodziny się powiększają, dzieląc się radościami i smutkami.
Tęsknię i to bardzo. Pewnie każdy zastanawia się teraz, czemu nie wrócę. To proste. Mam dziecko, myślę też o jego przyszłości i niestety mimo wszystkiego dobrego, co ma w sobie Polska, jednak przyszłości mojemu dziecku nie zapewni. Poza tym, w Polsce najzwyczajniej w świecie nie miałabym z czego żyć, szukałabym pracy, tak jak i tutaj, z tą różnicą, że tutaj mam wsparcie finansowe pozwalające na normalne życie. I mimo, że serce ciągnie ku Polsce, umysł każe zostać tutaj…
Za bilet do Międzyzdrojów 2 kl poc.pospiesznego zapłacisz70 zł. Ja tęz tęsknię bardzo i tylko te km między nami sa problemem. Jeszcze to że miasto w którym osiadłas ma tak kiepskie a tak naprawde zadnego połączenia lotniczego z Polska.
:* Kocham
bardzo fajny blog, ale dlaczego nie mozecie wyprowadzic sie z logstor?moi znajomi mieszkali w alborg i bardzo sobie chwalili, kino, kafejki itd, rozumiem ze koszty utrzymania w wiekszym miescie sa wyzsze ale czy warto mieszkac tam gdzie sie czlowiek nie czuje sie dobrze, z tego co wiem Dania jest calkiem fajna ale to jednak musi byc miasto
Tak jak piszesz, Aalborg jest drogi. W dużym mieście za małe mieszkanko zapłacisz tyle, co gdzie indziej za dom. A mieszkanie jednak w domu ma swoje spore plusy. A poza tym nie jestem sama, ja wychowałam się w mieście, mąż na wsi i względnym kompromisem jest coś wielkości Logstor. Ale i tak myślimy o przeprowadzce, gdzieś w pobliże większego miasta, ale najpierw muszę znaleźć coś stałego (pracę), tak, żeby się znów nie przenosić
rozumiem Cię… też mieszkałam za granicą i tęskniłam przeogromnie. jednak wtedy wiedziałam, że tu [czyli w UK] jest lepsze życie…
kiedy postanowilismy z PT zalozyc rodzinę, wrocilismy własnie do PL :)
i mysle, ze to byla najlepsza nasza decyzja. choć nie jest łatwo, jestesmy u siebie, mamy pomoc bliskich Nam osob [Moich rodzicow], jest Moja siostra, babcia…
jestesmy u siebie, są znajomi i cala ta reszta.
naprawdę nie jest źle, a zaznaczę, że ja nie pracuję, a PT też nie zarabia kokosów ;)
Jeśli mieszkalibyśmy w Polsce to ja może jakąkolwiek pracę bym znalazła, ale z jednej pensji raczej ciężko się utrzymać. Nikt mi nie da takiej pomocy jak tutaj, gdzie mimo, iż szukam pracy to mogę mieć zasiłek i staż, który ma związek z moim zawodem. Skype ratuje życie ;)