W przedszkolu naszym…

źródło internet

źródło internet

Szczęście w nieszczęściu można powiedzieć. Długo na bezrobociu na tyłku nie posiedzę, bo tak jak już pisałam, ostatniego dnia w szkole od pana z JC dostałam kolejną propozycję. Niestety nie ma co skakać z radości, bo są to znów kolejne praktyki, z możliwością przedłużenia w løntilskud. Nic nie było pewne, bo ponoć miejsce mogło być już zajęte, ale jednak dostałam telefon z datą spotkania.

Nie jest już tak dobrze, jak to było w szkole, bo do szkoły pół godzinki pieszo, kilka minut na skuterze, więc żyć nie umierać. A do przedszkola (bo to właśnie w przedszkolu przyjdzie mi praktykować) mam 27km. Niby nic, w Polsce… w Danii to już spory kawałek. Autobusy są, ale kursują rzadko, dojazd zajmuje min. 45minut plus droga z i na przystanek. No i niestety, lato się już skończyło, więc na skuterze coraz ciężej wytrzymać godzinną trasę. Ale póki co będę próbować jeździć sama, zawsze to jakaś oszczędność czasu biorąc po uwagę czekanie na autobus. No i finansowo też skuter wspomaga budżet.

Wracając do spotkania w przedszkolu, to znów myślałam, że mam się pokazać i zaprezentować, wtedy zadecydują, czy się nadaję, czy nie. A jednak rozmowa wyglądała tak, jakby to kierowniczka przedszkola próbowała się zaprezentować z jak najlepszej strony, z nadzieją, że się na „pracę” zgodzę. A ja w sumie nie mam wyjścia, pracy stałej ani widu, a tu przynajmniej dalej pracuje w zawodzie. Jedynie te dojazdy mnie dobijają, tym bardziej, że pracować mam od 8 do 15,30. W domu będę niewiele, no bo jak wrócę o 17, to co mi z dnia zostanie. Wyjadę będzie ciemno, jak wrócę będzie ciemno. I to mnie przeraża do tego stopnia, że nie pawam entuzjazmem, do rozpoczęcia pracy, a zaczynam w poniedziałek.

Muszę się też sporo nauczyć, bo przedszkole polskie od duńskiego różni się chyba wszystkim. Sam fakt, że na 30 dzieci (2 grupy) naliczyłam tam 8 dorosłych (4 zatrudniona na stałe) ;). No i dzieciaki chyba sporą część czasu zajmują się sobą. Na pewno będę relacjonować na bieżąco ;). Ach, no i moim głównym zadaniem jest pomoc polskim dzieciom, które znajdują się w przedszkolu. Ponoć jest ich czworo, ale pomocy potrzebuje głównie dwójka z nich.

Wszystko przeraża co nowe, zobaczymy jak pójdzie, na razie to tylko 4 tygodnie, no i optymizmem napawa mnie myśl, że być może święta spędzę w Polsce. Niestety tylko z Wikingiem, mężul będzie musiał zostać (co też rozdziera mnie trochę na pół), no ale co począć. Jedna kwestia to problem z zabraniem ze sobą Tasji, druga to taka, że ceny powalają i za Wikinga też muszę już płacić jak za drugą osobę, czy to w autobusie, czy w samolocie (nie wiem tylko po co mają rozgraniczenia na wiek, skoro cena i tak jest taka sama). 14godzinna podróż autobusem z 2latkiem też jest średnio optymistyczna, no ale co zrobić. Może chociaż w jedną stronę polecimy. Trudno cokolwiek planować, gdy zaczyna się w nowym miejscu. W szkole jednak już miałam dobry kontakt i bez problemu mogłam wziąć wolne. Tutaj, no jeszcze nie wiem. Pożyjemy zobaczymy…

{ Skomentuj }

  1. babcia

    Będzie dobrze ,najważniejszy optymizm!!!

  2. kanone.pl

    Rewelacja! Zostanę u Ciebie na stałe, bardzo dobry post.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>