Tak jak mówiłam, na jednym poście o bibliotecznych znaleziskach się nie skończy. Dzisiaj będzie o kolejnej książce, a raczej książkach, w jakich się zakochałam. A są to książki duńskiego autora Anders’a Morgenthaler’a. Z książkami tego pana spotkałam się zarówno w bibliotece, jak i w klasie, gdzie nauczycielka czytała opowiadania dzieciom.
A co mnie w tych książkach urzekło? Na pierwszy rzut oka oczywiście ilustracje, odręczne, nie tam jakieś komputerowe grafiki. Rysunki są proste, nieskomplikowane i kolorowe. A poza tym treść, książki te zawierają zawsze ciekawe, zabawne historie o zwierzętach. Itak np. znaleźć w nich możemy historię o hipopotamicy, która straciła matkę i jest przekonana, że widuje ją w chmurach, dlatego za wszelką cenę chce nauczyć się latać, co koniec końców udaje się za sprawą wykorzystania ogona niczym śmigiełka, podczas jednej z fizjologicznych czynności ;).
I właśnie takie są te opowiadania, proste, zabawne, trafiające do dzieci, a jednocześnie zawierające jakiś podtekst, wartości, morały. Muszę powiedzieć jedno, dzieciaki śmieją się do rozpuku, słuchając tych historyjek. Swoją droga nietylko dzieci ;).
A teraz uwaga, będzie sporo zdjęć ;). Miałam zrobić z nich dwa posty, ale stwierdziłam, że wrzucę całego Morgenthalera razem, w jednym kawałku, po prostu zdjęć będzie więcej ;).
Nie jest to ta sama magia jak przy „Alicji w Krainie Czarów”, po prostu tych książek się nie da porównać. Jedyny problem w tym, że publikacji Morgenthaler’a w Polsce nie ma (a szkoda), a w Danii kosztują niemałe pieniądze…