Jako, że w tym roku moi rodzice nie mogli sobie pozwolić sobie na przyjazd, a mężula rodzinę liczyć nie można, wikingowe przyjęcie było kameralne. Mimo, że byliśmy tylko we trójkę (plus żebrzący malamut), to i tak urodziny zorganizowaliśmy! A co! Czytaj dalej »
Archiwum Bloga
Urodzinowo
Rok drugi
Mój kochany chłopczyk skończył dziś dwa lata. Nie będę oryginalna mówiąc, że nie wiem, jak ten czas szybko zleciał. Wiem natomiast jedno, że z każdym jego uśmiechem kocham go coraz bardziej.
Bywa czas łez, zmartwień i nawet zdenerwowania, ale to nic, bo wszystkie nieprzyjemności są szybko nadrabiane radością, jaką daje mi Wiking. Jest osiągnięciem mojego życia i najcenniejszym skarbem.
Życzę Ci synku, wszystkiego o czym tylko marzysz (na ten czas są to pewnie samochody i motory). Życzę Ci byśmy byli najlepszymi rodzicami dla Ciebie, jacy tylko mogą być i żebyś wyrósł na wspaniałego i szczęśliwego człowieka. Niech uśmiech nie znika z Twojej buzi. Kocham Cię bardzo mocno!
Ciemność, zimność i sowa
Nie myślałam, że kiedyś będę mogła powiedzieć we wrześniu, że czuję już na karku powiew zimy. Ba, pamiętam jak dwa lata temu, stałam na parkingu pod szpitalem w koszulce na ramiączkach. A teraz? No teraz mam sweter i płaszczyk i przeklinam siebie w myślach, że nie założyłam kurtki puchowej.
Coś mi się niestety wydaje, że zima pojawi się szybko i pewnie znów niechętnie nas opuści…ciemność i zimność widzę…
A tak w ogóle to znów zbliża się koniec mojej „kariery” w tutejszej szkole podstawowej. Jeszcze tylko tydzień, a potem… no właśnie, co potem. No nie wiem co potem. Pracy jak nie znajdowałam, tak nie znajduję, więc me życie zawodowe będzie znów podległe, panującemu nam JobCenter („hura!”). Czytaj dalej »
Wyżywamy się artystycznie
Jest niedziela, a pogoda do spacerów nie nastraja. Miałam się wziąć za porządki, no ale tak przy niedzieli? ;). No więc trzeba było znaleźć jakąś rozrywkę. Czytaj dalej »
Aua moje kochane
Po ciężkich przebojach dotarły do nas paczki z Polski. Aj, no nie było łatwo. Najpierw okazało się, że poczta ma opóźnienie, później mężul dostrzegł, że jedna z paczek ma wpisany kod pocztowy 9620 i wybiera się do Aalestrup. Nastąpiła szybka akcja ratownicza, telefon do rodziców, rodzice do pośrednika, pośrednik do firmy kurierskiej, firma kurierska do poczty duńskiej i… cała akacja była zakończona sukcesem.
Całe szczęście, bo w paczce był mój laptop, który w końcu został naprawiony. Czytaj dalej »
Dopadła i mnie…jędza!
Choroba musi być sprawiedliwa i dlatego nikogo nie może pominąć, no i nie pominęła i dopadła i mnie wredna jędza. No cóż zrobić, z dnia na dzień gorączką, katar, ból gardła. Nie poddawałam się i dzielnie chodziłam do pracy, choć przyznam się, że we wtorek było ciężko. Łamało mnie równo i po powrocie do domu nie marzyłam o niczym innym jak o drzemce. Wiking w końcu padł o godzinie 17, więc zabrałam się z nim na małe spanko.