Urodziny

Na samym początku przypominam o trwającym konkursie, mam nadzieję, że każda z nagród znajdzie swojego właściciela :). Trochę się stresuję, bo nie wiem ile osób się zgłosi, a nie chcę zawieść sponsorów, no ale jeszcze prawie dwa tygodnie, więc chyba będzie dobrze :).

A co u nas słychać? Cały tydzień było bardzo zimno, ale na szczęście w weekend pokazało się słońce, a ja co, no a ja się przeziębiłam. Wczoraj męczył mnie katar i ból głowy i ogólnie, taka otumaniona, ale nie było czasu na odpoczynek, bo zaproszeni byliśmy na urodziny do sąsiadów. Ja spodziewałam się urodzin chociaż zbliżonych do tych polskich, tym bardziej, że mowa była o imprezie urodzinowej. Mężul również przyzwyczaił się już do tych polskich przyjęć. No co tu dużo mówić, nastawiliśmy się na to, że obiad sobie darujemy, bo pewnie coś tam zjemy. I co? A to, że poczułam się trochę jak filmie „Kogel Mogel” (scena z paluszkami). Ok. 15 osób, a na stole rolada lodowa i kawa. Rolada powędrowała z ręki do ręki, każdy ukroił kawałek, a nie przepraszam, mąż mój nie przepada, więc podziękował, za co został nazwany dziwnym ;). Na stole było jeszcze kilka wafelków, a po pewnym czasie od ręki do ręki wędrowała puszka z upieczonymi ciasteczkami ;). No i to tyle odnośnie przyjęcia ;). A i jeszcze Wiking. Na urodzinach było 4 dzieci, dwoje 7latków, 4latek i Wiking. No i nasze dziecko ciągnęło do tamtych, chciał się z nimi bawić, ale niestety, cała trójka siedziała wpatrzona w telewizor, grając na PS. No więc Wiking chciał się sam pobawić, ale i tu problem, bo jeden z chłopców zabierał mu wszystko, czym chciał się pobawić, bo to nie jest jego. Potem Wiking chciał się pobawić na łóżku ze ślizgawką…no to znów ten sam chłopiec, albo specjalnie siadał na wylocie ślizgawki albo górze, żeby Wiking nie mógł przejść. Szczerze to przez to miałam ochotę wyjść. Ale w końcu dwójka z dzieciaków wyszła i Wiking mógł się spokojnie pobawić.

Po jakimś czasie zabraliśmy się do domu (z zrozpaczonym Wikingiem) i czym prędzej przeszukaliśmy zamrażarkę, żeby znaleźć coś do zjedzenia ;).

A dzisiaj pogoda dopisuje jeszcze bardziej, choć ja niestety najchętniej przeleżałabym dzień w łóżku. Ale mężul namówił mnie na wyjście i większość dnia spędziliśmy już na dworze. Swoją drogą mamy coraz większy problem z namówieniem Wikinga do powrotu do domu. No czarna rozpacz i histeria zazwyczaj gdy przekraczamy próg domu. Dobrze, że jest coraz cieplej i niedługo możemy już całe dnie spędzać na zewnątrz :).

{ Skomentuj }

  1. Nessie

    Dziwne te zwyczaje urodzinowe….

  2. samotna_droga

    jasne, że każda nagroda znajdzie właściciela :) konkurs dla mnie bomba bo nie jest taki standardowy i trzeba z pewnością ruszyć głową i coś konkretnego zrobić. Ja sama siadłam z dziećmi i mieliśmy super zabawę. W sumie nie wiem skąd nam przyszedł pomysł na wikingowe pisanki ale innego nie było tylko ten był pierwszy i jedyny :)

  3. ada

    Natalia nie ma to jak polska gościna.jesteśmy właśnie u cioci Darka i czujemy się jak na małym weselu.

  4. Asia

    haha, ja się za to nauczyłam, że jak się gdzieś chodzi to od razu trzeba się najeść po uszy, bo potem jedzenie jest zabierane ze stołu i tyle je widzieli. u nas jedzenie jest na stole do końca przyjęcia.

Odpowiedz na „adaAnuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>