Grubsza sprawa

Już się człowiek ze słoneczka cieszył, a tu proszę, zimnica się przyplątała. Na szczęście u nas nie jest tak źle, przynajmniej śnieg nie pada. Ale ja tam nie narzekam, bo cały czas liczę na to, że już bliżej jak dalej do pięknych, ciepłych dni. Korzystając z jeszcze ciepłych dni, spędziłam bardzo przyjemne popołudnie z Agnieszką i jej synkiem. Rozmawiałyśmy jak zwykle o wszystkim i o niczym, no i zeszłyśmy na temat tolerancji.

Tym razem nie chodzi o tolerancję rasową, a po prostu tolerancje do osób innych jak np. z nadwagą bądź otyłych. Stwierdziłyśmy jednogłośnie, że w tym temacie Dania jest jeszcze sporo przed Polską.

Jak chyba każdy kto mnie widział na zdjęciach, wie, że do osób szczupłych nie należę, ba obok szczupłego to ja nawet nie stałam. Dobrze wiem, jak to jest nadrabiać charakterem, gdy wygląd zawodzi. Miałam to szczęście, że zawsze miałam sporo przyjaciół wokół siebie i jakoś nigdy nie musiałam się starać o to by być akceptowana, po prostu jak ktoś mnie już poznał, to albo polubił albo nie. Ale nie zawsze było lekko. Ja zawsze mówiłam, że tekst w stylu „musisz pokochać siebie” jest do niczego, bo pokochać i zaakceptować siebie wcale nie jest tak ciężko, ale sprawić, by pokochali Cię inni, to już inna kwestia.  Nie raz i nie dwa obcy ludzie potrafili rzucić kąśliwy komentarz skierowany do mnie. Czy da się do tego przyzwyczaić? Raczej nie, za każdym razem nie jest to nic przyjemnego. Najgorsze były te momenty, kiedy byłam z siebie zadowolona, wystrojona, czułam się dobrze w swojej skórze, a tu proszę, ktoś Cię mija, powie dwa słowa i twoja samoocena leci na łeb na szyję.

Problemem jest to, że ludzie nie zastanawiają się, dlaczego ktoś jest grubszy, bo po co, przecież skoro jest gruby tzn. że je jak świnia. A to chyba największa bzdura, bo zazwyczaj problem otyłości siedzi gdzieś głębiej, niż na talerzu. Ale po co się nad tym zastanawiać, lepiej osądzić i zdeptać.

Innym problemem były również ubrania, no bo ile sklepów oferowało kiedyś większą odzież, oczywiście poza tymi, które oferowały koszule, garsonki i wszelkie ubrania dla poważnych pań. Ja miałam to szczęście, że wymyślałam sobie co tylko chciałam, a moja mama realizowała projekt, szyjąc to co sobie wymyśliłam :). Teraz na szczęście jest już lepiej, bo sklepów z większą odzieżą, również dla ludzi młodych jest coraz więcej, a poza tym jest jeszcze internet.

A jak się ma do tego Dania? Gdy byłam w Danii pierwszy raz to obkupiłam się jak szalona, bo w sklepach (nawet zwykłych marketach) były wersje tych samych ciuchów w rozmiarach większych i mniejszych. Również ludzie nie podchodzili do mnie z dystansem przez wagę, a traktowali mnie tak jak innych.

Później straciłam sporo kilogramów w bardzo krótkim czasie, za sprawą stresu po śmierci kogoś mi bliskiego, pracy, niedojadania. W dalszym ciągu nie byłam szczupła, oj nie nie, ale czułam się świetnie. Krótko potem przyjechałam do Danii ponownie (i już zostałam), wagę utrzymałam, w prosty sposób, mnóstwo pracy i ruchu i nie za wiele czasu na jedzenie.

W Danii czułam się świetnie, również ze względu na tak prowizoryczne sprawy, jak zainteresowanie się mną przez płeć przeciwną. Wiem, wiem, dla wielu osób nie jest to nic nadzwyczajnego, ale dla osoby, którą całe życie faceci postrzegali tylko jako przyjaciółkę, koleżanką, jest to miła odmiana. Na szczęście w tej kwestii woda sodowa mi nie odbiła ;).

Ale prawda jest taka, że mieszkając w Polsce zawsze mówiłam, że na pewno nigdy nie wyjdę za mąż, mieszkając w Danii uwierzyłam w to, że każdy może znaleźć swoją drugą połówkę. Nie wiem, czy jest tak dlatego, że w Polsce jest tyle ślicznych dziewczyn, że faceci mają w czym przebierać, czy w Danii po prostu patrzy się na ludzi inaczej.

I jakoś tak jest, że do tej pory będąc w Polsce czuję spojrzenia ludzi, w Danii jest to rzadkość. A dodam jeszcze, że kilogramy niestety powróciły, gdy mój styl życia się unormował i wcale się z tego faktu nie cieszę, bo chciałabym się ich pozbyć, ale jednocześnie wiem, że chcę tego tylko dla siebie, a nie dla innych ludzi. Swoją drogą z wiekiem nauczyłam się tego, że nieważne jest co mówią, myślą ludzie, a ważne jest to, bym sama przed sobą się nie wstydziła. Jak się komuś nie podoba, to do widzenia, nikogo nie zmuszam do mojego towarzystwa i kropka.

{ Skomentuj }

  1. Mama Calineczki

    Ja też nie należę do szczupłych więc wiem o czym piszesz… Co do tolerancji – może w Danii jest inaczej, ale w Czechach, gdzie ja mieszkam nie wiem sama… Chyba podobnie jest jak w Polsce pod tym względem.

  2. mama_pietruszki

    Bo „grubemu” jakoś łatwiej przykopać. W sumie zaczyna się to zwykle już w szkole, sama pamiętam niestety. Bo na pewno „sam jest sobie winien że się obżera”. Ech, miejmy nadzieję, że dyktat androgynicznych kościotrupów się kończy. I że ludzie zrozumieją, że robię innym przykrość swoim gadaniem. I że producenci ciuchów przejrzą na oczy i zobaczą jak wyglądają kobiety na ulicach. I w ogóle na tę wiosnę będę się trzymać samych pozytywnych założeń :D.

  3. ADA

    Siostra jak wiesz także nie należę do tych szczuplejszych. Ale dawno już stwierdziłam, że osoby „puszyste” mają więcej poczucia humoru, mam wrażenie, że chce się im żyć. A czasami jak spojrzę na dziewczyny r 36 to czasami szkoda mi ich (oczywiście nie wszystkie), są smutne brak w nich życia. Ja stwierdziłam że takich r 36 jest bardzo dużo i nie wyróżniają się w tłumie a takich r 50,52 jest mniej i przynajmniej je widać. :)

Odpowiedz na „mama_pietruszkiAnuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>