Czasem słońce, czasem d…upa

IMGP1892Coś marnie u mnie z postami. Ostatnio jakoś ani zdrowie nie dopisuje, ani humor. Wszystko zaczęło się od tego, że nie zapłacono mi za pracę, więc stres był niezły, bo wyjazd za pasem, a nam po opłaceniu rachunków zostało niewiele na koncie. Rozmawiałam z szefową, okazało się, że ktoś gdzieś nawalił i pieniądze bym pewnie dostała, ale za miesiąc. Wrzuciła przelew na już, ale minęło kilka dni i dalej nic. W końcu skontaktowałam się z opiekunem praktyk i tych kontraktów w JC, a on stwierdził, że mi nie pomoże, bo to nie on mnie zatrudnia…tak, ale to między nim jest umowa zawarta.

W środę przyszła do mnie informacja, że pieniądze wpłyną na konto, więc w końcu zaświeciło słońce. Po pracy byliśmy na roczku Marcelka, gdzie pojedliśmy słodkości, a Wiking bawił się jak szalony. A wieczorem krzyczałam jak szalona ze szczęścia, bo na blogu Znaczki jak robaczki wygrałam jeździk Plasma Cardla Wikinga :D. Już dawno się z czegoś tak nie cieszyłam, ba aż się popłakałam. Wygrałam moim rysunkiem i tekstem o Mikołaju Ś. (moją pracę możecie zobaczyć tutaj). Tak więc środa była zdecydowanie cudownym dniem.

Ale już w czwartek szalała Bodil, a ja musiałam jechać do JC, bo według mojego kontraktu, w przymusowe święta muszę starać się o zasiłek (za ten czas przedszkole mi nie zapłaci, mimo, że szkoła płaciła), więc w tym deszczu i wichurze pojechałam do JC. I co? No i znów nic. Powiedzieli mi, że mi nie pomogą…bo nie, bo tak to nie działa i to, że napisane jest co innego, nie jest ważne. Szlag mnie trafia, jak muszę tam jechać, bo zawsze jest to samo. Wychodząc z JC natknęłam się na ciekawą scenę, jak to dwóch panów tam pracujących wyrzucało widocznie zdenerwowanego i krzyczącego przez ściśnięte gardło mężczyznę… Pomyślałam tylko, co to za miejsce…

I tak po powrocie do domu dopadły mnie dreszcze, ból głowy, gorączka, na drugi dzień doszło gardło i kaszel. Coś z wizyty do Job Center miałam ;). Bodil szalała coraz bardziej, straciliśmy część obicia dachu, płotu…

Na drugi dzień liczyłam na to, że może autobusy dalej nie będą kursowały, bo czułam się fatalnie, ale niestety, jedynie droga się wydłużyła przez powalone drzewa. W pracy nie było łatwo, głowa pękała mi cały dzień, dreszcze nie opuszczały, a krzyczące dzieci nie bardzo pomagały. Ale jakoś dałam radę. Po powrocie do domu okazało się, że zdążyłam już zarazić mężula i tak chorujemy sobie cały weekend ;).

Ale zapomniałam o najważniejszym. Miałam w planie kupno śmieciarki z Play Doh dla Wikinga, jako prezent świąteczny. Cały czas można było je znaleźć za ok. 80zł na allegro. Niestety teraz sprawdzając okazało się, że ceny podskoczyły. Najwidoczniej dobrze się sprzedają przed świętami. Ale będąc w Kvicly, znalazłam śmieciarkę w promocji. I w sumie dobrze się złożyło, bo Wiking koniec końców dostał ją na mikołajki (nie muszę jej przywozić z Polski), a na święta będzie miał jeździk plus dokupię mu jakiś mały helikopter.

Jako, że u nas Mikołaj daje prezenty pod poduszkę, a pudełko było spore, to położyłam je przy Wikingu. Niestety nie mogłam zobaczyć jego reakcji, ale mężul mówił, że przez godzinę chodził z pudłem, nie pozwalając by je rozpakować. Prezent jak najbardziej trafiony, a śmieciarka pierwszą noc zaliczyła w naszym łóżku ;).

collage1

{ Skomentuj }

  1. takatycia

    :))))

  2. Mama Calineczki

    Wreszcie jesteś. Oby już reszta grudnia minęła bez problemów.
    Super prezent, Mikołaj się postarał. ;)

Odpowiedz na „Mama CalineczkiAnuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>