Święta to rzecz święta

Temperatury spadają, a atmosfera na blogach się podgrzewa, co poniekąd mnie śmieszy ;). Ostatni post był dość poczytny i cieszę się, że nie tylko ja mam takie spojrzenie na pewne sprawy, dotyczące blogosfery, choć i jedna przeciwniczka mojego zdania się znalazła, proszę bardzo, masz prawo, możemy podyskutować :).

Poza internetem życie dalej płynie, dni do wylotu coraz mniej i dojazdów do pracy w tym toku również coraz mniej ;). W pracy atmosfera też gorąca, bo okazuje się, że przedszkole zarówno w Wigilię jak i Sylwestra ma być otwarte od 6.30 do 17. Absurd, biorąc pod uwagę, że większość miejsc pracy w Danii jest już zamknięta, a te które w Wigilię są jeszcze otwarte, zamykane są dużo wcześniej. Całe szczęście, że ja mam wolne ;). Ale fakt jest taki, jak to jedna z nauczycielek stwierdziła, że „zabito jej Wigilię”, bo gdzie jest miejsce na całe przedwigilijne przygotowania i atmosferę tego dnia, gdy zmęczona wróci do domu wieczorem. 

Nawiązując do zabijania świąt, ostatnio dyskutowaliśmy o tym z mężulem, że komercja zabija wszystko. Nie macie wrażenia, że święta zaczynają się już z początkiem października? Ba, pamiętam, że już w sierpniowej gazetce IMerco pojawiły się dekoracje świąteczne. Niedługo nie będziemy mieli już do czynienia z poświątecznymi wyprzedażami, bo zastąpione zostaną ofertą na przyszły rok ;).

Nie wiem, czy w Polsce pojawiły się już światełka, dekoracje i choinki, bo tutaj w mieście, w którym pracuję, 14 listopada Mikołaj zapalał światełka na choince…Już w listopadzie podczas miłego, relaksującego spaceru zostajemy odurzeni oślepiającym blaskiem witryn sklepowych, a przychodząc do domu z nadzieją zasłużonego odpoczynku musimy najpierw przebić się przez stertę makulatury znajdującą się pod naszymi drzwiami, na której czytamy:  „chcesz mieć udane święta? Weź kredyt u nas!”.

Lektura ta po skrupulatnym przejrzeniu trafia do kosza, a my z nadzieją, że już chyba nic nas nie czeka włączamy telewizor. I nagle przeżywamy coś w rodzaju deja vu, widząc manifesty przeróżnych firm głoszących, iż:„kredyt, twoja visa do przyszłości”, ba!, widzimy, że nawet stary, poczciwy Mikołaj zaciąga kredyty na święta. Mikołaj…biedny ten Mikołaj… Czy tylko we mnie „uderza” liczba reklam, w których Mikołaj bierze kredyt? Za parę lat dzieciaki będą myśleć, że ten staruszek ledwie ma za co żyć, bo nawet na święta kredyt musi zaciągnąć.

Ale, ale gdy uda nam się oderwać wzrok od szklanego ekranu, wielu ludzi zamęcza się już tylko jednym pytaniem: skąd wziąć pieniądze na święta?

Więc, z czym tak naprawdę kojarzą się sporej grupie ludzi święta? Niestety kojarzą nam się z rosnącą ilością reklam przepełnionych bożonarodzeniowymi gadżetami jak elfiki, reniferki, mikołajki. Oczywiście skłamałabym mówiąc, że to są jedyne skojarzenia. Jest przecież jeszcze ciągłe zaglądanie do portfela w poszukiwaniu zaginionych gdzieś między jednym a drugim sklepem pieniędzy.   No dobrze, ale przecież nie można popadać w taki pesymizm, w końcu wszystko wynagradza nam ta niezwykła atmosfera przy świątecznym stole: krzyk dziecka, które chciało lalkę „Baby Born”, a nie tą, która tylko śpi; cudowne samopoczucie po zbyt dużej ilości zjedzonych świątecznych potraw; ostatecznie jednak relaksujemy się myśląc o tym, kiedy my to zjemy  i jak spłacimy kredyt.

Jednak mimo wszystko istnieją jakieś pozytywy. Wciąż kultywowane są tradycje, prawdziwie tradycje. Chociaż… nie byłabym tego taka pewna, w końcu wszystko zmierza do globalizacji i przeistoczenia naszych tradycji w te „lepsze”, amerykańskie. Przecież, co dzień słyszymy, że USA jest „kul” i wszystko, co amerykańskie jest dobre, najlepsze. Z resztą jak tu się sprzeciwiać skoro nawet kościół zmierza do zaniku tradycji, znosząc nakaz postu w Wigilię Świąt Bożego Narodzenia. Jak widać wszędzie działa marketing. No, ale ostatecznie święta mijają i wszyscy są szczęśliwi.

Ale czy na pewno?  W tym przypadku nie istnieje coś takiego jak dobre zakończenie. Optymizmem nie napawają statystyki mówiące o rosnącej liczbie samobójstw i depresji w okresie bożonarodzeniowym. Jednym zdaniem: nic tylko czekać na grudzień ;). Nie no mam nadzieję, że aż tak źle nie będzie, ale przyznać trzeba, że nadmiar świątecznej atmosfery, sprawia to, że gubi się gdzieś wyjątkowość tego świątecznego okresu.

Pozostaje mi tylko nadzieja w to, że za parę lat dzisiejsze dzieci nie będą przez chmurę smogu szukać pierwszej gwiazdki, nie zasiądą przy stole, na którym znajduje się soczysty indyk i zestaw z McDonald’s, śpiewając głośne „jingle bells”.

P.S. Trochę pesymistycznie, prawda? Jakoś mój tok myślenia poszedł w innym kierunku niż zamierzonym ;). Ale to nie zmienia faktu, że ja dalej w magię świąt wierzę, święta uwielbiam i w mojej rodzinie „zabić” ich nie dam. I mam nadzieję, że Wikingowi będą się one kojarzysz z przyjemnym czasem spędzonym z rodziną, a prezenty będą dla niego tylko wisienką na torcie :). Walczmy o Święta Bożego Narodzenia i na ile mamy możliwość, pomóżmy ludziom, których na święta nie stać :).

{ Skomentuj }

  1. Mama Calineczki

    Czy w Polsce się pojawily swiatelka to nie wiem, bo ja w Czechach mieszkam, ale tutaj…
    2 września kaufland przystroili… Po prostu masakra. :D

      • Mama Calineczki

        Czesi mają świra na tym punkcie. A potem ozdoby wiszą aż do lutego i od razu zmieniają je na wielkanocne. :D
        A taki ateistyczny kraj… :)

  2. Olcia

    A ja uwielbiam Święta :) i wcale nie przeszkadza mi, że w Danii już we wrześniu pojawiają się świąteczne gadżety :) dlaczego? bo na obczyźnie tęskni mi się za domem – a takie przemykające tu i ówdzie mikołaje pozwalają mi myśleć o tym wspaniałym czasie – przetrwać czas na wygnaniu :)
    Podoba mi się też duńskie podejście do adwentu :) „jule time” – czyli w wolnym żartobliwym tłumaczeniu „czas żuli”, a więc radosne, wspólnie z rodziną i przyjaciółmi spędzanie czasu w oczekiwaniu na wielki dzień. Mnóstwo odwiedzin, radości, prezencików drobnych = mały cukiereczek każdego dnia z kalendarza adwentowego.
    No i te świeczki adwentowe płonące w oknach jako symbol oczekiwania…super :)
    No i te ozdabianie domów.. bardzo mi się podoba i mnie wciągnęło.. zresztą będzie niedługo widać w oknach :) i szaleństwo w wystroju w środku – obrusiki, ściereczki, kubki cuda cudeńka i wsio mikołajkowe i świąteczne :) wiem.. wiem.. brzmi to maniakalnie :)
    Całe szczęście, że staram się te ozdobniki robić własnoręcznie – zaczynam we wrześniu dłubaninkę – ale jak co roku połowy nie zdążę zrobić, a druga połowę rozdam :)
    Kredyt…a w życiu na Święta :) Uwielbiam dawać prezenty ..szczególnie gdy kogoś cieszą :) Planuję ich zakup cały rok.. nasłuchuję, podglądam, podpytuję, rozważam i przeważnie się uda trafić – czasem niewielkim kosztem :)
    Kochajmy Święta :)

    • Ewa

      super że znalazła się następna maniaczka świątecznej atmosfery:D nie czuję się osamotniona:D zaliczyłam już tu w Danii 2 jarmarki świąteczne, ale to mi jeszcze mało, sąsiadów i ich ozdoby obserwuję bacznie,doszłam już do tego ,że z psem wychodzę jak już jest ciemno bo dopiero wtedy się dzieje!!! światła ,światełka, świece…cudowne….

      • Olcia

        Przydaloby sie zalozyc grupe zakreconych swietoholikow ;-)

  3. Ewa

    hehe jacy tam dziwni:D my już mamy od 2 tyg swiatełka w ogrodzie:D pierwsze swieta tutaj- nie w polsce- wiec szalejemy!!!:D

Odpowiedz na „friggiaAnuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>