Moje dziecko należy do tych aktywnych, „lubiących” robić sobie krzywdę. Już nieraz przysparzał nas o palpitacje serca swoimi wyczynami, no i za każdym razem tracimy minuty z naszego życia i wzbogacamy nasze głowy w kolejny siwy włos. Niby mamy oczy wokół głowy, niby zabieramy z jego drogi wszystko na co może się zbyt wysoko wspiąć, ale on i tak wynajdzie sposób, żeby się chociażby zadrapać. No bo i prosta droga się do tego przyda.
Człowiek myślał, że w czasach przed dziecięciem miał jakieś zmartwienia, ale tamte to było nic. Dopiero posiadanie dziecka pokazuje nam co to znaczy, tak na prawdę się o kogoś martwić. Martwimy się nie tylko o przyszłość, ale i o teraźniejszość. Bo przecież za tego wikingowego łobuza człowiek życie by oddał.
Chyba należy zaopatrzyć się w zestaw ochraniaczy i wraz z poduszkami przylepić taśmą do Wikinga, a dodatkowo w ziółka dla nas. Można go jeszcze ewentualnie wsadzić w kojec, ale obawiam się, że ten numer nie przejdzie, a Wiking raz dwa z niego by uciekł ;). Możemy jeszcze nasze niewielkie mieszkanie wyposażyć w system kamer, ale poza obserwacją, trzeba by jeszcze zdążyć na miejsce zdarzenia.
No cóż pozostaje obserwacja i ziółka, może jakoś ten czas przetrwamy. Choć raczej ten czas nigdy nie minie i do końca naszych dni pozostanie nam martwić się o naszego potomka…
hehehe a ta ” łobuzerska” minka:) ciekawe co on tam kombinuje wikingowy cwaniak mały:):):)
Szatanisko jak się patrzy ;)
Jakie to świetne blogi i osóbki można znaleźć jak się zorganizuje giveawaya na blogu :) Przesyłam uśmiech i pozdrawiam, Magdalena
A jakie to blogi i cuda ręcznie robione można znaleźć, gdy ktoś zareklamuje na innym blogu :D
A to już niezależnie ode mnie :)) Ważne, że jest kontakt. Super. Pozdrawiam!