Od poniedziałku powrót do pracy przez duże „P”. Szczerze mówiąc w tej chwili cieszę się z tego i to bardzo. Zdecydowanie całodniowa praca przed komputerem to nie dla mnie, nadgarstek wysiada, oczy bolą, cztery litery też, z resztą boli wszystko. Gdybym jeszcze robiła rzeczy ważne, no ale takie robienie czegokolwiek, byleby robić, oj nie nie, już nie chcę.
Tak więc w czwartek przed południem rząd postanowił się wtrącić w konflikt pomiędzy nauczycielami a KL. Wtrącił się i dzieciaki od poniedziałku wracają do szkoły. Cały ten konflikt jak zwykle zrobił więcej szkody niż pożytku, bo po pierwsze ostatnie klasy miały podejść do egzaminu już w następny czwartek, no ale został on przesunięty na 13 maja, no tak, w końcu sporo zajęć stracili. No, ale KL oczywiście cały czas błyska cyframi, ile to milionów dzięki konfliktowi zaoszczędzono. Ja jednak dziękuję za taką oszczędność. Kommuny oszczędziły a nauczyciele mają do oddania pieniądze. A i cały ten cały ich protest na nic się zdał, bo i tak z tego co do tej pory wyczytałam, rząd skłonił się do pomysłów KL, został przesunięty jedynie termin wprowadzenia w życie na sierpień 2014. Tak więc nie wiem jak wszystko będzie wyglądało od poniedziałku, bo mogę się tylko domyślać, że nauczyciele zadowoleni nie są.
Konflikt konfliktem, a ja się cieszę, że dzisiaj mogę pobyć z moimi chłopakami, bo dziś mamy święto, a konkretniej Store bededag, czyli Wielki Dzień Modlitwy (jakoś wątpię, że ktoś się tu modli). Z tego co udało mi się na ten temat wyczytać, to jest to święto stworzone by zredukować ilość świąt pokatolickich w Danii i tak stworzono zamiast kilku, jeden dzień.
Co prawda pogoda jest średnia i raczej bardziej pochmurna niż słoneczna, więc w ogrodzie byliśmy dziś tylko przez chwilę. Reszta dnia to błogie lenistwo i relaks :D.