Dzisiaj z mężulem rozpoczynamy rok czwarty naszego małżeństwa. Oj zleciał ten czas zleciał. Minęły trzy lata, nie będę pisać, że cały czas nasz związek to „cud, miód i orzeszki”, są wzloty i są upadki, no ale gdyby było zbyt cudownie i gładko, to chyba można byłoby się sobą znudzić, a tak wspólne życie ma jakiś smaczek ;).
W tym roku stwierdziliśmy, że wybierzemy się z tej okazji do restauracji, a jak!, takiej z prawdziwego zdarzenia, miejskiej. Jako, że w naszym miasteczku mamy tylko tzw. „kebabownie”, plus inne miejsca ze skromnym wyborem otwarte tylko w sezonie, wybraliśmy się do Aalborg’a. Tam wybór restauracji jest ogromny, na każdym rogu inna, no ale my już od dawna mieliśmy ochotę się wybrać do pewnego, konkretnego miejsca. Troszkę obawialiśmy się, bo na internecie jest niewiele informacji odnośnie tego miejsca, no i jest kilka średnich opinii. Ale co tam, stwierdziliśmy, że zaryzykujemy. Restauracja nazywa się Jin Cun i jest to miejsce typu mongolian bbq. Dlaczego wybraliśmy to konkretne miejsce…,bo na pierwszej randce byliśmy właśnie w takiej restauracji w Odense i mamy z nią rewelacyjne wspomnienia. Na szczęście się nie zawiedliśmy. Ceny są typowo duńskie, ale nie jest źle, bo co jest fajną sprawą w mongolian bbq, że za 128kr (ok.70zł) można wybrać „szwedzki stół”-jedz ile chcesz. Tak więc skosztować można zarówno pekińskiej zupy, różnych rodzajów mięs z warzywami, równych owoców morza w cieście, owoców, sałatek.
Bardzo ciekawa jest również możliwość skomponowania swojego własnego dania. Na talerz nakładamy rodzaj mięsa jaki nam opowiada, sos, warzywa, makaron itd., po czym podajemy je kucharzowi, który podsmaża to na wielkiej, żeliwnej płycie i po chwili już mamy nasze danie. Jedzenie było na prawdę smaczne, lokal choć spory, to miał swój klimat, ludzi było nawet sporo (choć jak przyszliśmy, to było pusto), jak na środek tygodnia. Wiking mógł sobie troszkę pobiegać, a najbardziej zaintere
sowany był obecnymi w restauracji dziećmi. Za kolację zapłaciliśmy ok. 300kr, cenę podnoszą oczywiście wszelkiego rodzaju płyny, gdyż wino lub napój to to na czym lokale lubią sobie dorobić i tak np. 0,5l napoju kosztuje 38kr (ok.20zł).
Ale to i tak jeśli chodzi o cenę nie jest taką tragedią. Tragedią był przejazd autobusem. Jeszcze, jak się okazało do 15.02 można było kupić klippekort , czyli kartę np. 2strefową, z 10 „kuponami”, w zależności od ilości stref, jakie mamy przejechać, „odcinało” się określoną liczbę „kuponów”. Była to dużo tańsza metoda niż kupno zwykłego biletu. Teraz wprowadzone zostają karty przejazdu, które trzeba zamówić przez internet, kartę taką musimy doładować pieniędzmi i przy wejściu i wyjściu z autobusu przykładamy ją do czytnika. Dla mnie tragedia, bo po pierwsze nieraz ludzie zapomną się „odbić” przy wyjściu, jeśli kartę się zgubi, to od razu stracimy pieniądze; jeśli ktoś nie ma konta w banku, to ma problem, bo karty nie doładuje; no i najgorsza rzecz według mnie, to to, że obcokrajowcy, turyści itd. takiej karty zakupić nie mogą (a klippekort mogli bez problemu kupić u kierowcy), więc muszą płacić pełną cenę za przejazd, co jest bardzo drogą „przyjemnością”.
I tak właśnie my mieliśmy nasz stary klippekort, który wystarczył tylko na drogę w jedną stronę (co w tym przypadku kosztuje ok 100kr-ok.55zł za dwie osoby), a jako, że już nie mogliśmy kupić nowego, trzeba było zakupić zwykłe bilety, które kosztowały, o zgrozo, 180kr za dwie osoby (prawie 100zł!), rozbój w biały dzień, biorąc pod uwagę, że jest to dystans tylko ok 50km! Nie wyobrażam sobie jazdy z mojego miasta rodzinnego do Katowic za cenę 50zł. Wiem, że zarobki są tu większe, ale mimo to, ceny transportu publicznego są przeogromne i nawet biorąc pod uwagę te zarobki, to nie są proporcjonalne do nich. Tak więc sam dojazd kosztował nas niemal tyle samo co kolacja, no cóż, okazja wyjątkowa, więc nie żałujemy. Z resztą jako, że samochodu nie posiadamy, to do cen transportu już przywykliśmy, ale skoro cena normalnego biletu była szokiem dla nas, to co dopiero dla polskiego turysty. No, ale w za to autobus wyposażony był w toaletę i ekspres do kawy i herbaty :P.
Widoki z okna autobusu:
Wedding anniversary is an important moment
let it be for you very nice.
So I want to make a sincere wishes:
love, health and prosperity.
And each year, time spent,
let it be beautiful dream.
Jedzonko bardzo ciekawe, nawet szczury na patyku serwują ;)
dooobre szczury, przepis od Zielonego
Gratuluję i jeszcze wielu lat razem życzę :)
A dziękujemy, dziękujemy, nad kolejnymi latami pracujemy ;)