Zabrałam się z Wikingiem na spacer, jakoś tak trafiło, że wylądowaliśmy znów przy jeżynowych krzaczkach ;). I tak ja walczyłam z kolcami, zrywając owoce, od których gałęzie się uginały, a Wiking dzielnie mi towarzyszył.
Po drodze do domu zaliczyliśy jeszcze zbiór mirabelek. Kolejne opuszczone drzewko, a pod drzewkiem dramat. Żółty dywan z owoców, nikt tego nie zbiera, więc wszystko powoli zaczyna gnić. I tak nazbierałam trochę owoców. Swoją drogą w Danii często widuje niewykorzystane owoce. Pamiętam jak jeszcze za czasów studiów, zbierałyśmy poziomki, bo same odpadały z krzaczków, bo nikt ich nie zrywał. Rozumiem, że można mieć czasem za dużo owoców na np. własnej jabłonii, ale żeby w ogóle z owocami nic nie robić, pozostawiać je do zgnicie, tego już pojąć nie mogę…
Po powrocie do domu kombinowałam co by z mirabelek zrobić i padło na kompot. A, że kupiłam ostatnio stewię, to stwierdziłam, że można spróbować jak się sprawdzi w kompocie. Sprawdziła się dokładnie tak samo, jak sprawdziłby się cukier (szkoda, że nie pomyślałam, żeby zamiast stewii w proszku, dodać kilka listków mojej już metrowej roślinki). Wiking kompotem był zachwycony.
A żeby tych dobroci było jeszcze więcej, to zrobiłam oponki, do których też użyłam stewii zamiast cukru. Tutaj również okazało się, że można spokojnie takie zastępstwo stosować, a oponki zajadaliśmy jeszcze przez 3 dni ;).
Bardzo polecam wypróbowanie tej magicznej rośliny. Z tego co wiem nie nadaje się do wszystkiego, bo w niektórych przypadkach ma wyczuwalny smak, ale ja póki co bardzo ją sobie chwalę. Ba nawet ostatnio miałam ochotę na coś słodkiego i wymieszałam grecki jogurt z kakaem i odrobiną stewii, głód został zaspokojony ;).
to ja poproszę o przepis na oponki:) wyglądają smakowicie:D jezyn u nas maławo, cos tam jest ale baaardzo skromnie, za to kompot z mirabelek , ale takich czerwonych, zdobycznych już tez zaliczony, mój wiking pytał co to nim spróbował:D nie znają kompotów??? dodałam do tego zdobyczne jabłka:d pyszne papierówki:D faktycznie owoce można tu zdobyczne znaleść:) co więcej mieszkamy przy wieeeelkim polu kukurydzy i kolby kukurydzy jedliśmy już na wszelkie sposoby:D na razie mamy dość:D przypominam się o przepis:D
Przepis to ten http://www.wielkiezarcie.com/recipe21652.html tylko zamieniłam cukier, a i sody nie miałam, więc użyłam proszku. Ja robiłam z połowy i cały stosik mi wyszedł.
Kompotów nie znają chyba, mężul nie ryzykował spróbowaniem ;). A ja właśnie myślę o takim tradycyjnym, jabłkowym mmmm :D. A kukurydzę uwielbiam i jak jest sezon to raz w tygodniu obowiązkowo ;), a jakie są inne sposoby niż parowana lub gotowana?
Zaintrygowała mnie ta cała „stewia”… hmm. Ciekawe bardzo, wujek google i ciocia wikipedia wyjaśniły co i jak :) oponki super – załóż Natalko dział z przepisami! :D
A co do stewii – kupujesz w Danii? roślinkę hodujesz? czy proszek? czy płyn …zastanawiam się nad używaniem jej :)
Ja o stewii dowiedziałam się już dawno, ale wtedy jeszcze firmy „cukrowe” blokowały jej dostęp. Teraz mam roślinkę kupioną w naszym sklepie, gdzie są roślinki (nie pamiętam nazwy), a potem czytałam, że proszek mają w Matasie. Teraz znalazłam w SB, mają proszek, płyn i tabletki, tylko trzeba uważać, bo DanSukker się wycwanił i mają w sprzedaży stewię wymieszaną pół na pół z cukrem. W Netto chyba też jest, bo widziałam reklamy :). Ja mam póki co proszek i roślinkę :)
mmm!
ale tymi oponkami narobiłaś mi ochoty!
;)
http://islandofflove.blogspot.com/
Moja siostra dzwoniła wczoraj, żebym jej dała przepis. Normalnie druga młodość oponek ;)